Według funkcjonariuszy, działacze piłkarscy nie chcieli poddać się obowiązującej wszystkich podróżnych odprawie. Członkowie PZPN z kolei zarzucają celnikom skandaliczną obsługę i wywołanie medialnej nagonki. Przypomnijmy. Do zdarzenia opisywanego przez nas w weekendowym wydaniu Super Nowości doszło w nocy ze środy na czwartek. Na przejściu w Korczowej zjawiły się wówczas trzy autokary z działaczami PZPN i osobami im towarzyszącymi, wracającymi z przegranego przez Polskę towarzyskiego meczu piłkarskiego z Ukrainą. Według celników, pierwszy autokar wiozący czołowe postaci PZPN, w tym prezesa związku Michała Listkiewicza, po odprawie paszportowej przejechał punkt kontroli celnej. Jeden z funkcjonariuszy poprosił kierowcę o cofnięcie się. W odpowiedzi miał usłyszeć wiele nieprzyjemnych słów. - Były ordynarne wyzwiska i groźby zwolnienia z pracy - twierdzi rzeczniczka prasowa przemyskiej Izby Celnej Małgorzata Eisenberger-Blacharska. Kierujący wówczas zmianą celników Daniel Drozd stwierdził na antenie rzeszowskiej rozgłośni Polskiego <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">Radia</a>, że jeden z działaczy PZPN był bardzo agresywny, dzwonił do polskiego wicekonsula we Lwowie Ryszarda Winiarskiego, krzyczał, że od następnego dnia celnik cofający go do odprawy nie będzie już pracował. PZPN: To wina celników Członek zarządu PZPN i jednocześnie szef podkarpackich struktur związku Kazimierz Greń twierdzi z kolei, że winę za całe zamieszanie na granicy ponoszą aroganccy, jego zdaniem, celnicy. W rozmowach z dziennikarzami Greń wypowiadał się bardzo negatywnie na temat warunków, z jakimi stykają się podróżni przekraczający granicę. Zapowiedział, że ujawni publicznie szczegóły. W ogólnopolskich mediach, a także na forach internetowych pojawiły się sugestie, że podróżujący z Ukrainy działacze byli nietrzeźwi. Tego nie da się udowodnić, gdyż nikt nie sprawdzał zawartości alkoholu u działaczy. Drzemiący wówczas w momencie awantury prezes PZPN Michał Listkiewicz stwierdził, że wszyscy byli "grzeczni i trzeźwi", z kolei rzecznik związku Zbigniew Koźmiński powiedział, że mimo, iż jechał tym samym autokarem co pozostali liderzy PZPN w ogóle nie widział żadnej awantury. Każdy ma obowiązek się zatrzymać Celnicy twierdzą, że traktowali działaczy PZPN tak jak każdego innego podróżnego. Nawet dyplomaci podróżujący na paszportach dyplomatycznych mają obowiązek zatrzymać się na ich wezwanie. Wyraźnie zresztą informują o tym postawione na przejściu znaki. Straż Graniczna odpowiedzialna jest za odprawę osobową, my towarową. Mamy prawo do kontroli dokumentów, a nawet kontroli osobistej. W taki sposób traktowani są wszyscy podróżni. Celnik zachował się zgodnie z procedurami, cofając pojazd do kontroli - dodaje Małgorzata Eisenberger-Blacharska, zapowiadając, że do sądu trafi sprawa o znieważenie funkcjonariusza państwowego na służbie. Grozi za to nawet kara więzienia. SZYMON JAKUBOWSKI