- Czy ja wyglądam na nudziarę - śmieje się 54-letnia Anna Ordyczyńska z Leżajska, która przez ostatnich 8 lat stworzyła ponad 1000 drzew genealogicznych leżajskich rodzin, a wszystko zaczęło się od Stankiewiczów, rodziny jej ojca z kilkusetletnią historią, od zawsze związaną z dworem Giedroyciów. - Po aparacie fotograficznym mnie poznacie - żartuje pani Anna. I ma rację. W jej mieszkaniu po otwarciu barku zamiast rzędem ustawionych trunków, leżą aparaty fotograficzne, od rosyjskich staroci, po współczesne cyfrówki. Brakuje tylko cyfrowej lustrzanki. - Boże, gdybym miała taki sprzęt, tobym dopiero utrwaliła historię Leżajska - wzdycha pani Ania. - Ale z synami zbieramy pieniądze, w końcu uzbieramy. Do 16 mikrobiolog, po godzinach tropicielka historii Kobieta codziennie rano melduje się w leżajskim sanepidzie, gdzie pracuje jako mikrobiolog, a po godz. 16 staje się tropicielką ludzkich losów. - Nie lubię sprzątać, gotować, oglądać telewizji. - Kocham Internet i żeby w życiu się działo - opowiada. I od co najmniej 8 lat oj dzieje się. Niewinnie wyglądający kabel - przyłącz do sieci, świat Anny Ordyczyńskiej postawił na głowie. W Internecie spotkała dziesiątki pasjonatów takich jak ona sama. Dziś pierwszą rzeczą, jaką robi po powrocie z pracy do domu, jest odpalanie compa. Ostatni weekend spędziła w Warszawie. Była na zlocie zorganizowanym przez Tomka Nitscha, twórcę portalu genealogicznego. W stolicy zjawiło się ponad 100 tropicieli rodzinnych dziejów z całej Polski. Internet dobry na wszystko - W poniedziałek wróciłam do Leżajska i od tygodnia piszemy do siebie listy, wysyłamy zdjęcia z warszawskiej imprezy, podpowiadamy, jak znaleźć nowe materiały do tworzonych drzew genealogicznych, jesteśmy grupą najlepszych przyjaciół - opowiada pani Anna. Ona sama w genealogiczne uzależnienie wpadła zaraz po tym, jak kilka lat temu w wyszukiwarce wpisała nazwisko Ordyczyńska, a w Internecie nie wyświetliła się ani jedna strona. Poszukiwania zaczęła od rodziny matki, Janiny Feldman i szybko się okazało, że ta ma korzenie wśród rdzennej ludności z okolic Leżajska i... XIX-wiecznych kolonistów niemieckich. Prababka pani Ani, mimo że urodzona w Tarnowcu i przez lata związana z Kuryłówką, do końca życia mówiła tylko po niemiecku. Za mezalians uważała małżeństwo syna z polską panną z Kuryłówki.