- Przeprowadziliśmy 9 wypraw ratowniczych, 124 akcje ratunkowe i 137 interwencji. Ogółem w książkach dyżurów zanotowano 270 zdarzeń. Pomogliśmy 317 osobom. Niestety, były również dwie ofiary śmiertelne - powiedział naczelnik bieszczadzkiej grupy GOPR, Grzegorz Chudzik. 199 ratowników górskich, w tym 16 ratowników zawodowych, oprócz Bieszczad opiekuje się turystami także w Beskidzie Niskim oraz na pogórzach Dynowskim i Przemyskim. Chudzik przypomina, że grupa monitoruje prawie 4 tys. kilometrów kwadratowych. W sobotę, podczas uroczystości w Myczkowcach, przyrzeczenie niesienia pomocy złożyło pięciu nowych ratowników. W sierpniu 1961 r. Zarząd Główny GOPR w Zakopanem zlecił Karolowi Dziubanowi z Sanoka organizację grupy regionalnej GOPR w Bieszczadach. 21 września 1961 roku odbyło się zebranie organizacyjne, zaś 29 października w Komańczy zakończył się kurs pierwszego stopnia ratownictwa. Z wynikiem pozytywnym ukończyło go trzynastu ratowników. 16 grudnia 1961 r. zapisano pierwszą interwencję. Na trasie biegowej, podczas zawodów kontuzji doznała narciarka. Ratownicy po zaopatrzeniu poszkodowanej odwieźli ją do szpitala furmanką. Od 1961 r. ratownicy bieszczadzkiej grupy interweniowali ponad 19 tysięcy razy. - Zmienia się również nasza praca - oprócz tradycyjnych interwencji, od kilku lat notujemy coraz więcej wypadków podczas górskich wędrówek rowerowych i wśród amatorów paralotniarstwa - dodał naczelnik.