Wiele dziewczyn marzy o pięknej białej sukni, welonie i słowach... i nie opuszczę Cię, aż do śmierci". Mimo to liczba par decydujących się na małżeństwo systematycznie spada. Skoro się kochają i żyją razem pod jednym dachem, dlaczego nie chcą ślubu? - Chcę być z Kubą i co do tego nie mam wątpliwości, ale cenię swoją niezależność. Małżeństwo to zobowiązanie, wspólne życie aż do śmierci. To nie tylko piękna ceremonia. To przede wszystkim miłość, zaufanie, wierność i całkowita pewność, że to właśnie Ten - mówi Monika, studentka z Rzeszowa. Jak mąż i żona 23-letnia Monika i 25-letni Kuba mieszkają razem w maleńkiej kawalerce w centrum Rzeszowa już od dwóch lat. Zamieszkali ze sobą po niecałym roku znajomości. Wiedzą, że zawsze mogą na sobie polegać. Od kiedy są razem, nigdy żadnemu z nich nie przyszło do głowy, żeby odejść. - Przynajmniej taka jest wersja oficjalna - śmieje się Monika. Mimo to o ślubie nie myślą. - Wszystkie ciocie i babcie ciągle wypytują mnie, kiedy w końcu spadniemy z ambony. Szczerze mówiąc, boję się utraty wolności. Może to głupie, bo właściwie żyjemy jak mąż i żona, więc o wolności w pełnym tego słowa znaczeniu nie ma mowy, ale dla mnie wiele znaczy ta namiastka - mówi z uśmiechem Kuba. Nie potrzebujemy "papierka" Kochamy się, jesteśmy razem i to jest najważniejsze, nie potrzebujemy na to papierka, słyszy się od młodych zakochanych, którzy mieszkają razem bez ślubu. Trudno uwierzyć, że nie boją się żyć w ciągłej niepewności, braku poczucia stabilności i bezpieczeństwa. - Czasem przychodzą takie myśli, że żyję w domku z kart, ale w gruncie rzeczy ślub też nie daje żadnej gwarancji. A suknia, wesele? - Może kiedyś do tego dojrzeję. Dziś boję się, że jak powiem "tak", nie będę mogła się wycofać. To zbyt poważna deklaracja, założenie rodziny, a my w wynajętej kawalerce, z kiepską pracą i niedokończonymi studiami. Boję się, że to byłoby za dużo. Że nadmiar problemów "zabiłby" nasze uczucie - opowiada Monika. Bycie singlem to żaden wstyd Monika z Kubą twierdzą, że dzięki temu, że formalnie nie są małżeństwem, nadal tak bardzo się kochają. - Nie jesteśmy tak pewni swego. Przez to każdego dnia musimy się starać tak bardzo jak wczoraj, tydzień czy miesiąc temu, a nawet bardziej - twierdzi Kuba, puszczając oko do swojej dziewczyny. Otwarcie mówią o tym, że boją się rutyny i przyzwyczajenia. Umówili się, że nigdy nie będą z sobą "na siłę", kiedy stwierdzą, że ich miłość wygasła, po prostu się rozstaną, bez zbędnych formalności, bez tzw. prania brudów w sądzie, właściwie bez żadnych konsekwencji. - Każde weźmie co jego i pójdzie swoją drogą - mówi Kuba. Teraz jest łatwiej powiedzieć żegnaj, bo samotność już nie jest porażką. Zanika zjawisko "starej panny" i "starego kawalera", można nawet się pochwalić, że jest się wolnym z wyboru. Rzadko też słyszy się słowo "bękart", określające nieślubne dziecko, a rozwodnicy to przecież "wolni z odzysku", całkiem do wzięcia... I kto tu rządzi? Dla młodych ludzi życie bez ślubu jest wygodniejszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem. Nawet małżeństwa dziś są zupełnie inne niż kiedyś. W poprzednim pokoleniu trwała ciągła walka o dominację. Pannę młodą przestrzegano, aby nie dopuszczała do przydreptania swojej sukni podczas ceremonii ślubnej, bo mąż będzie nad nią dominował. Jeszcze poważniejsze zalecenia dotyczyły przejęcia pieczy nad kasą. Najważniejsze było przejąć pieniądze rzucane na szczęście przez gości weselnych. Aby pan młody nie miał przewagi nad żoną, bo w kieszeniach jego marynarki sporo się mieściło, pannie młodej szyto specjalne sakiewki i ukryte schowki. Teraz wojna płci złagodniała. Stawia się na partnerstwo, a nie na rywalizację. Jednak coś z czasem, który niegdyś poświęcaliśmy na stawianie na swoim musieliśmy zrobić. I owszem, więcej zastanawiamy się nad sensem i celem związków. Częściej zadajemy sobie pytanie, czy jeszcze się kochamy i potrzebujemy? Czy to, co nas łączy to jeszcze miłość, czy może już tylko przyzwyczajenie... - podkreślają ci, którzy żyją bez ślubu. Kiedyś priorytetem małżonków było potomstwo, każdy chciał zostawić w dzieciach cząstkę siebie. Dziś nie ma już takiej presji. Można więc głębiej popatrzeć sobie w oczy i dłużej zastanowić nad tym, co jest najważniejsze... MAŁGORZATA WÓJCIK