Dzieci są zrozpaczone. Dla wielu z nich miał to być jedyny wyjazd w czasie tegorocznych wakacji. Rodzice są zdenerwowani. Jak można tak organizować wyjazd, że z powodu choroby jednej osoby obóz zostaje odwołany? Niepokoją się też o pieniądze. Za każde dziecko wpłacono po 900 zł. - Czy chociaż odzyskam wpłaconą kwotę? - denerwuje się jeden z ojców. - Nie podaruję! Jeżeli w ciągu tygodnia nie będę miała pieniędzy z powrotem, to idę na policję! - dodaje jedna z matek. - Nie ma na co czekać - radzi Antoni Wydro, wicekurator oświaty w Rzeszowie. - Taki wyjazd dzieci na wypoczynek nie został zgłoszony do kuratorium, a to jest podstawowy obowiązek organizatora. Może nawet lepiej się stało, że wyjazd nie doszedł do skutku. Nie wiadomo przecież, czy byłaby zapewniona odpowiednia opieka nad dziećmi i czy byłyby bezpieczne. Skoro organizator nie zgłosił tego wypoczynku, to znaczy, że coś ukrywał. Co? Wyjazd nie miał organizatora Pieniądze na wyjazd do Władysławowa zbierała nauczycielka muzyki. Już w październiku dzieci musiały przynieść po 300 zł. Kolejne 300 zł wpłacono w grudniu, a trzecią ratę w kwietniu tego roku. Wpłat dokonywały dzieci w szkole, do rąk nauczycielki. - Szkoła nie była organizatorem tego wyjazdu - wyjaśnia Tadeusz Nizioł, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Rzeszowie. - To miały być warsztaty muzyczne dla uczniów mojej szkoły i gimnazjalistów. Kwalifikowane były dzieci uczęszczające na zajęcia muzyczne w Osiedlowym Domu Kultury "Słocina" i to raczej ODK był organizatorem wyjazdu. - Ten wyjazd nie miał organizatora - twierdzi Marzena Styga, kierownik ODK "Słocina". - To miały być warsztaty dla muzykujących dzieci i organizowała to nauczycielka, która prowadzi zajęcia z muzyki również u nas. Jednak z organizacją wyjazdu nie mamy nic wspólnego. Gdzie są pieniądze? Odwołanie wyjazdu przede wszystkim sprawiło ogromny zawód dzieciom, które zbierały pieniądze i kupowały ciuchy na wakacje nad morzem. Problem ma też wielu rodziców. Pozostanie dziecka w domu skomplikowało ich wakacyjne plany. - Dziś mamy wylecieć z druga córką na tydzień do Egiptu - mówi jedna z mam. - Co mam teraz z robić z synem, skoro nie pojechał nad morze? Jedenastolatka nie zostawię samego w domu, a zabrać też go nie ma jak. Jednak najwięcej emocji budzą oczywiście pieniądze. - Dowiedzieliśmy się, że ośrodek we Władysławowie w ogóle nie był zarezerwowany - wykrzykuje któryś z ojców. - To znaczy, że ten wyjazd w ogóle nie miał dojść do skutku. Zebrano tylko od nas pieniądze i co? To jest w sumie jakieś 45 tysięcy złotych! - Mąż nauczycielki organizującej wyjazd zapewnił mnie, że cała kwota wkrótce zostanie zwrócona wszystkim rodzicom - oświadcza dyrektor Nizioł. - Nie ma więc powodu do niepokoju. Nastąpiło zdarzenie losowe, nagła choroba organizatorki warsztatów. Nie doszły więc one do skutku. Trudno. Po burzliwej naradzie rodzice zdecydowali, że poczekają do poniedziałku. Mąż podobno chorej organizatorki ma spotkać się z rodzicami i oddać pieniądze. - Powtarzam, że nie ma na co czekać - radzi wicekurator Antoni Wydro. - Już samo organizowanie "dzikiego" wyjazdu bez zgłoszenia go do kuratorium jest naruszeniem prawa. Pokrzywdzeni rodzice powinni o tym powiadomić policję. Sprawdź, gdzie i z kim zamierzasz wysłać dziecko Organizator wypoczynku dzieci i młodzieży jest obowiązany zgłosić wyjazd do właściwego kuratorium oświaty. Zgłoszony wyjazd jest wpisywany do internetowej bazy danych. Zanim wpłaci się pieniądze i wyśle dziecko na obóz czy kolonię, warto sprawdzić, czy nie jest to "dzika" i niekontrolowana impreza nie zgłoszona do kuratorium. Baza danych jest dostępna na stronie: wypoczynek.men.gov.pl w zakładce "baza wypoczynku". Krzysztof Rokosz krokosz@pressmedia.com.pl