Synek państwa L. urodził się martwy 14 grudnia 2006 roku około godz. 23 w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu. Dyżur lekarski i położniczy pełnili tego wieczoru Ryszard S. i Alina S. Prokuratura oskarżyła lekarza, że nie wydał polecenia bezwarunkowego i wnikliwego monitorowania u pacjentki zapisu badania KTG, wskutek czego nie wykonał cesarskiego cięcia, co doprowadziło do śmierci dziecka. Położną oskarżono o to, że po uzyskaniu zapisu badania KTG, który wskazywał, że życie dziecka jest zagrożone, nie poinformowała o tym lekarza dyżurującego. Wczoraj, przed tarnobrzeskim Sądem Rejonowym stawiali się oboje położnicy, a także rodzice dziecka. Izabela L. występuje w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Tragiczne dwie godziny Już na początku procesu oskarżeni odmówili składania wyjaśnień. Podczas rozprawy sędzia odczytał więc to, co udało się zebrać prokuraturze w procesie przygotowawczym. Całość sprawy toczy się wokół wydarzeń, które miały miejsce podczas dwóch feralnych godzin. Czas ten wyznaczają godziny 21 i 23 14 grudnia 2006 roku. Około godz. 21. Izabela L. miała wykonane badanie KTG. Jego zapis nie był zły, ale nie był też dobry. Według położników mógł oznaczać, że dziecko spało. Wydruk trafił na ladę koło stanowiska położnych i leżał tam około godziny. Około godziny 22, lekarz dyżurny sprawdził zapis i wydał polecenie wykonania kolejnego badania. Położna podpięła ciężarną do KTG około godziny 22.40 i od razu okazało się, że z dzieckiem jest bardzo źle. Decyzją lekarza, szybko wykonano jej badanie USG, z którego od razu trafiła na salę operacyjną. Cesarskie cięcie nie uratowało dziecka. Chłopiec urodził się martwy. Zapracowani Podczas rozprawy sędzia, prokurator i obrońcy oskarżonych starali się odtworzyć przebieg zdarzeń tamtej nocy. Z wyjaśnień oskarżonych wynika, że Ryszard S. był wówczas jedynym lekarzem, który przebywał wówczas na oddziale. Około godz. 21 wykonywał cesarskie cięcie innej pacjentce. Położna miała tego dnia pod opieką 18 pacjentek. O godz. 21 miała wykonać 12 badań KTG. Ponieważ miała tylko 4 takie urządzenia do dyspozycji, rozłożyła pacjentki na trzy tury. Izabela L. znalazła się w trzeciej. Nie tylko jej wynik budził wątpliwość, Alina S. zauważyła, że wynik innej pacjentki też jest gorszy i poinformowała o tym lekarza, na Izabelę L. nie zwróciła mu uwagi. Sama odeszła od ciężarnych, bo została wezwana do odebrania pacjentki po cesarskim cięciu. Co jeszcze działo się w tym czasie? Lekarz po wyjściu z sali operacyjnej umył się i opisał operację. Potem sprawdził wyniki badań KTG i zlecił wykonanie następnego. Z wyjaśnień Aliny S. i Ryszarda S. wynika bezspornie, że feralnego wieczoru oboje mieli bardzo dużo pracy i oboje starali się podołać spoczywającym na nich obowiązkach. Czyja wina? Zanim zapadnie wyrok w tej sprawie, sąd musi ustalić czy komunikacja między położnikami była skuteczna, czy lekarz nie powinien wcześniej przeglądnąć badań i podjąć szybszej decyzji w sprawie porodu pacjentki oraz czy położna mogła szybciej wykonać kolejne KTG lub wyraźniej zareagować na niepokojący zapis na pierwszym wydruku. Na razie, nie jest to wszystko takie oczywiste. Anna Mazur