Sąd uznał go także za winnego kradzieży przedmiotów należących do ofiary: laptopa, komórki, karty bankomatowej oraz pieniędzy. Ponadto sąd zastrzegł, że 28-letni Mirosław L. może starać się o warunkowe zwolnienie dopiero po 20 latach. Jest to niższa kara, od tej jakiej w mowie końcowej domagał się prokurator. Żądał on dla Mirosława L. dożywotniego więzienia. Obrońca wnosił o łagodny wymiar kary. Małgorzata L. zginęła od uderzeń młotka ciesielskiego i rydla. Mirosław L. zadał jej ponad 30 ciosów. Szczegóły zabójstwa odczytane podczas rozprawy rozpoczynającej proces w styczniu były tak drastyczne, że matka ofiary opuściła salę sądową. W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Adam Borowiec mówił, że czyn oskarżonego zasługuje na szczególną dezaprobatę. Sąd uznał także, że wiarygodne są pierwsze wyjaśnienia oskarżonego, iż motywem zabójstwa był rabunek. Zdaniem sądu późniejsze wyjaśnienia, że zabił, ponieważ obawiał się, iż kobieta wyjawi jego żonie romans, który ich łączył, były jedynie jego linią obrony. W czasie procesu oskarżony przyznał się do zabójstwa kobiety, ale zaprzeczył, by chciał ją okraść. L. odpowiadał tylko na pytania sądu i obrońcy, odmówił natomiast odpowiedzi na pytania prokuratora i oskarżyciela posiłkowego, czyli matki ofiary. Do zabójstwa doszło w grudniu 2006 roku. Gdy Małgorzata L. wcześniej wyszła z pracy, spiesząc się do autobusu PKS, L. miał zaproponować jej podwiezienie pożyczonym samochodem. Jednak zamiast na dworzec podmiejski oskarżony wywiózł kobietę na pola w miejscowości Bzianka. Tam najpierw użył gazu obezwładniającego, a później brutalnie pobił ją. Uderzał młotkiem i łopatą, a ciało zakopał. Zwłoki znalazł mieszkaniec wsi.