Domagają się oni podwyżek dla wszystkich grup zawodowych. Głodówkę rozpoczęło we wtorek w ubiegłym tygodniu pięć analityczek z 50 pracujących w szpitalu. W ciągu tygodnia dołączali do nich kolejni pracownicy, m.in. z oddziału rehabilitacji, działu administracji. W niedzielę i poniedziałek przyłączyli się pracownicy diagnostyki laboratoryjnej, technicy RTG i działu żywienia. Jak poinformowała przewodnicząca zakładowej "Solidarności" (organizatora protestu) Zofia Ożga, w sobotę jedna z głodujących osób zasłabła i została przez lekarza odsunięta od dalszej głodówki. Protestujący w czasie dnia pracy wykonują swoje obowiązki, po pracy nie wracają jednak do domów, ale nocują w szpitalu. Głodujący chcą podwyżki w wysokości 550 zł dla średniego personelu medycznego, czyli w wysokości jaką otrzymały pielęgniarki. Wysokość podwyżek dla pozostałych pracowników zostałaby ustalona podczas negocjacji. Dotychczasowe rozmowy z dyrektorem nie przyniosły jednak porozumienia. Spotkanie z dyrekcją ma się odbyć w poniedziałek po południu. Zdaniem Ożgi, dyrekcja nie powinna godzić się na podwyżki dla jednej grupy zawodowej, gdy nie ma środków na podniesienie wynagrodzeń dla pozostałych pracowników. - Jeżeli nie ma pieniędzy, to się nie podpisuje takich porozumień, tylko wszystkim grupom zawodowym przedstawia się kwotę, jaka jest i negocjuje się do skutku. A tak jest to skłócenie załogi - mówiła. Na mocy ubiegłorocznych strajków wzrost pensji o 1850 złotych wynegocjowali lekarze, a w ubiegłym tygodniu pielęgniarki głodówką wywalczyły 550 zł do pensji zasadniczej. Wrócą jednak do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką dyrektor zamierza przeprowadzić w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł. W głodowym proteście uczestniczą także pielęgniarki z Wojewódzkiego Podkarpackiego Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy. Wraz z nimi głoduje dyrektor placówki.