W akcji bierze udział 19 osób. Protestujący domagają się podwyżek dla wszystkich grup zawodowych. Trwają negocjacje - poinformował we wtorek za pośrednictwem sekretarki dyrektor szpitala Janusz Hamryszczak. Jak poinformowała przewodnicząca zakładowej "Solidarności" (organizatora protestu) Zofia Ożga, na spotkaniu z dyrektorem w poniedziałek po południu nie udało się osiągnąć porozumienia. - Dyrektor mówił, że nie ma pieniędzy, że może kiedyś. Głodujemy od tygodnia i nas nie zadowalają takie "może", "kiedyś". Chcemy konkretnych propozycji - mówiła Ożga. Głodówkę rozpoczęło we wtorek w ubiegłym tygodniu pięć analityczek z 50 pracujących w szpitalu. W ciągu tygodnia dołączali do nich kolejni pracownicy, m.in. z oddziału rehabilitacji, działu administracji. W niedzielę i poniedziałek przyłączyli się pracownicy diagnostyki laboratoryjnej, technicy RTG i działu żywienia. W sobotę jedna z głodujących osób zasłabła i została przez lekarza odsunięta od dalszej głodówki. Protestujący w czasie dnia pracy wykonują swoje obowiązki, po pracy nie wracają jednak do domów, ale nocują w szpitalu. Głodujący chcą podwyżki w wysokości 550 zł dla średniego personelu medycznego, czyli w wysokości, jaką otrzymały pielęgniarki. Wysokość podwyżek dla pozostałych pracowników zostałaby ustalona podczas negocjacji. Zdaniem Ożgi, dyrekcja nie powinna godzić się na podwyżki dla jednej grupy zawodowej, gdy nie ma środków na podniesienie wynagrodzeń dla pozostałych pracowników. - Jeżeli nie ma pieniędzy, to się nie podpisuje takich porozumień, tylko wszystkim grupom zawodowym przedstawia się kwotę, jaka jest i negocjuje się do skutku. A tak jest to skłócenie załogi - mówiła. Na mocy ubiegłorocznych strajków wzrost pensji o 1850 zł wynegocjowali lekarze, a w ub. tygodniu pielęgniarki głodówką wywalczyły 550 zł do pensji zasadniczej. Wrócą jednak do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką dyrektor zamierza przeprowadzić w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł. W głodowym proteście uczestniczą także pielęgniarki z Wojewódzkiego Podkarpackiego Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy. Wraz z nimi głoduje dyrektor placówki.