Piotr B. i Krzysztof F. zostali w grudniu ubiegłego roku skazani przez Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich na kary czterech i sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu za propagowanie faszyzmu. Obaj od wyroku się odwołali. Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok sądu 1. instancji uznając, że apelacje oskarżonych nie zasługują na uwzględnienie i są "oczywiście bezzasadne". Uzasadniając wyrok sędzia Jerzy Wojteczek podkreślił, że polskie prawo karząc za takie gesty realizuje zobowiązania wynikające z licznych dokumentów międzynarodowych. - W szczególności z art. 20 ust. 2 Paktów Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ, wymagających od ich sygnatariuszy, by publiczne propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju było zabronione pod groźbą kary - oświadczył sędzia. Zdaniem sądu opisany w zarzutach gest - polegający na podniesieniu wyprostowanej prawej ręki - należy uznać za publiczne propagowanie faszyzmu. - Tego rodzaju demonstracyjne zachowanie sprawców wyczerpuje znamiona czynu z art. 256 KK, który to przepis kryminalizuje publiczne zachowania uznane za symbolikę faszystowskiego ustroju państwa - argumentował Wojteczek. W wyjaśnieniach przed sądem rejonowym i w apelacji oskarżeni twierdzili, że wykonywany przez nich gest nie ma nic wspólnego z faszyzmem, a jest tradycyjnym pozdrowieniem polskich narodowców i wyrazem hołdu dla bohaterów poległych za Ojczyznę. Sąd nie dał wiary tym argumentom i uznał, że jednoznacznie kojarzy się on z nazistowskim pozdrowieniem. W ocenie sądu podobnym symbolem był "hakenkreuz" - złamany krzyż - zawłaszczony przez nazistów, którzy "dostrzegli zalety ornamentyki swastyki, będącej u wielu dawnych ludów symbolem powodzenia i szczęścia". Członkowie ONR w swojej apelacji zarzucili sądowi pierwszej instancji zbyt swobodną ocenę dowodów - w tym przypadku policyjnych notatek z zajść podczas majowych uroczystości na Górze św. Anny. Kwestionowali też bezstronność biegłego powołanego przez sąd w Strzelcach. Ich zdaniem dr Dariusz Libionka z Państwowego Muzeum na Majdanku ocenił ich gest przez pryzmat niechęci do ich stowarzyszenia. Sąd odrzucił te argumenty. Wyrok jest prawomocny. Krzysztof F. przed sądem apelacyjnym powtórzył, że nie jest faszystą, a gest był wyrazem hołdu dla polskich bohaterów. Zapowiedział, że będzie się odwoływał "aż do wykorzystania wszelkich możliwości".