Opolski sąd uznał, że mężczyzna dopuścił się gróźb na tle rasowym, a pokrzywdzona miała prawo się ich bać, "nawet jeśli w głowie oskarżonego nie zrodziła się myśl, by wcielić te groźby w czyn" - stwierdził sędzia opolskiego sądu, uzasadniając wyrok. 31-latek i poszkodowana, która od 12 lat jest zameldowana w Polsce, mieszkają niedaleko siebie w Kędzierzynie-Koźlu. Jak powiedziała Ewa Kosowska-Korniak z opolskiego sądu z akt sprawy wynika, że w tym roku przed wakacjami doszło do incydentu z udziałem obojga - mężczyzna twierdził, że poszkodowana zajechała mu drogę samochodem. Kilka dni później oboje spotkali się na osiedlu. Jarosław W. miał próbować wyjaśniać zdarzenie drogowe, ale kobieta go zignorowała. 6 sierpnia Jarosław W. spotkał czarnoskórą kobietę pod sklepem. Miał jej wygrażać, wyzywając od "czarnuchów". W wulgarnych słowach kazał jej też wyjechać z Polski. Kobieta wezwała policję, sprawą zajęła się prokuratura. Kosowska-Korniak powiedziała, że podczas śledztwa mężczyzna chciał dobrowolnie poddać się karze. - Ale już po jej uzgodnieniu Jarosław W. wycofał się z tego, twierdząc, że faktycznie znieważył kobietę, ale nie na tle rasowym - powiedziała Kosowska-Korniak. Podczas piątkowej rozprawy Jarosław W. przekonywał, że nie jest rasistą, a zdarzenie z 6 sierpnia nazwał "pyskówką". Tłumaczenia te nie przekonały jednak sądu. Wyrok nie jest prawomocny.