Opolska Wojewódzka Biblioteka Publiczna, w drodze windykacji, odzyskała wiele egzemplarzy cennych książek i wzbogaciła swój fundusz dzięki wpływom z kar pieniężnych - poinformował jej dyrektor Tadeusz Chrobak. - To że zatrudniliśmy firmę windykacyjną, by ścigała czytelników zwlekających z oddaniem książek - na co zdecydowały się już prawie wszystkie biblioteki w Opolu i coraz więcej placówek w województwie - to wyraz desperacji - mówi dyrektor. - Nasze próby dotarcia do dłużników spełzały na niczym. Brak było odzewu, a jest to mienie biblioteczne, publiczne. Z książek, które są u dłużników, nie mogą korzystać inni czytelnicy. Zostaliśmy zmuszeni do działań normujących sytuację - powiedział Chrobak. W opolskiej placówce liczba książek "długotrwale wypożyczonych" to ok. 10-15 proc. księgozbioru. Pracownicy biblioteki wliczają w to tylko egzemplarze, które są w jednym ręku dłużej niż rok. - Nie mówimy tutaj o czytelnikach krócej przetrzymujących książki. Działanie wynajętej przez nas firmy to straszak, który - z przykrością to mówię - skutkuje. Windykacja jest bardzo skuteczna, choć dopiero się właściwie zaczęła - zaznaczyła kierownik działu udostępniania opolskiej biblioteki Joanna Czarkowska-Pasierbińska. Opolska placówka poinformowała swoich czytelników o zatrudnieniu windykatora w maju. Dwa miesiące obowiązywała abolicja - można było zwrócić przetrzymywane książki bez dotkliwych kar. Czytelnicy jednak - jak się okazało - przywiązują wagę dopiero do wezwań sformułowanych przez firmę windykacyjną i opatrzonych groźbą sądu i kary. - Mimo ogłoszeń w radiu, prasie i telewizji nie było żadnego odzewu. Dopiero teraz - gdy do akcji wkroczyła firma windykacyjna, okazuje się, że odnajdywane są egzemplarze wypożyczane nawet kilka lat temu - relacjonował Chrobak. Dodał, że kary mogą sięgać kilkuset, a nawet więcej, złotych. - Nasze przepisy mówią o 6 zł miesięcznie za przetrzymywaną książkę. Rocznie jest to więc 72 zł, a jeśli taki delikwent przetrzymywał pięć lub więcej książek przez kilka lat, to robi się z tego naprawdę spora suma - ocenił dyrektor. Chrobak podkreślił, że dłużnik zawsze może spróbować negocjacji z biblioteką. - Jeśli będzie w stanie przedstawić i udokumentować okoliczności losowe, które uniemożliwiły mu oddanie książki, to takiej osobie idziemy na rękę. Nie wystarczy jednak tylko powiedzieć np. o zagranicznym wyjeździe czy chorobie - wyjaśnił. Wszystkie pieniądze pozyskane przez bibliotekę z windykacji przeznaczone są na zakup nowych książek. Dyrektor nie chciał zdradzić, ile kosztuje usługa profesjonalnego windykatora. - Te sprawy każda biblioteka negocjuje indywidualnie. Nam się to opłaca. Skorzystaliśmy z firmy, która ma doświadczenie w windykacji długów bibliotecznych. To było jednym z warunków podpisania umowy - zaznaczył Chrobak.