Palenie żuru to obrzęd, dzięki któremu pozbywano się wszystkiego, co złe. - Zbierano pakuły i inne śmieci związane ze starym rokiem - bo z wiosną rozpoczyna się nowy rok rolny i rodzi się nowe życie. Potem nawlekano to na miotły lub wicie wierzbowe, podpalano i biegano po polach - powiedział Bogdan Jasiński, etnograf z Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu-Bierkowicach. Biegom towarzyszyło śpiewanie pieśni i recytowanie wierszyków mających na celu wypędzenie "starego", pobudzenie nowych sił żywotnych i zapewnienie urodzaju. Kulanie jajec - Świetnie było to widać z Góry św. Anny - z wysokości dokładnie można było obserwować, jak po okolicznych pagórkach biegają ludzie z zapalonymi wiciami - zaznaczył Jasiński. Ogniska w okolicach Góry św. Anny było widać także w tym roku. Na Śląsku Opolskim jest też wiele zabaw świątecznych związanych z jajkami. Jedna z nich to kulanie jajec - jajko stoczone z górki albo pokonuje największy dystans, albo trafia do "ducki", czyli dołka w ziemi. Stawką w grze są jajka wszystkich uczestników zabawy - zwycięzca zabiera je do domu jako nagrodę za zwycięstwo. Pojedynki na jajka W domach na Opolszczyźnie - podobnie jak w innych regionach Polski - zdarzają się także świąteczne pojedynki na jajka. Ta zabawa zwana jest walatką albo wybitką i polega na stukaniu się ugotowanymi jajkami. Zwycięża ten, którego jajo okaże się mocniejsze i stłucze skorupkę przeciwnika. Osobną historię mają tradycje związane z wielkanocnym poniedziałkiem, kiedy kawalerowie oblewają panny wodą. Na Śląsku oblana panna powinna odwdzięczyć się kawalerowi pisanką, której kolor i ewentualnie umieszczony na jajku napis stanowiły bardzo istotna informację dla starającego się o względy panny chłopaka. Kolor niezwykle istotny Jajko zielone dostawali chłopcy z podstawówki. Kolor czarny był zarezerwowany dla osób szanowanych - np. dla księdza czy nauczyciela. Jajko czerwone oznaczało miłość, fioletowe wróżyło starego kawalera, a niebieskie dostawał chłopak często zmieniający wybranki. Najgorsze - w perspektywie ewentualnego związku z oblaną panną - było jajko żółte. Jako jedyne z wielkanocnych jaj było surowe. - Dziewczyna wkładała je kawalerowi do kieszeni, po czym rozbijała je tam i mówiła: "Jajko masz, ale mnie mieć nie będziesz" - tłumaczyła w rozmowie Marta Szewerda z bierkowickiego muzeum. Z kolei kawaler, który znajdował się w kręgu zainteresowań panny, dostawał jajko czerwone, często z jakimś wierszykiem. - Takim zachęcającym napisem było m.in: "Ja za wodom, ty za wodom, jako ci to jajko podom. Niech ten napis cię ośmieli, byś był u mnie co niedzieli" - mówiła Szewerda.