Gośćmi wieczoru wspomnień o zmarłym w grudniu ub. roku reżyserze byli w niedzielę w Opolu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego wdowa po Hanuszkiewiczu aktorka Magdalena Cwenówna i przyjaciele reżysera: aktor Julian Mere, poeta i publicysta Tomasz Jastrun, dziennikarka Ewa Piotrowska, polityk Andrzej Golimont i rektor elekt Uniwersytetu Opolskiego (UO), prof. Stanisław S. Nicieja. Wieczór prowadzony był w rytm ulubionego dramatu reżysera, "Wesela" Wyspiańskiego. Nieobecni w Opolu aktorzy, z którymi pracował Hanuszkiewicz, przemówiali z ekranu. Hanna Śleszyńska wspominała jak Hanuszkiewicz dopracowywał spektakle - łącznie z ćwiczeniem ukłonów. - Te ukłony na koniec spektaklu to była istna rewia u Hanuszkiewicza - opowiedziała aktorka. I dodała: - A podczas prób jego ukochanego "Wesela" wszyscy panowie w nim grający musieli znać wszystkie męskie kwestie, bo nie wiadomo było który z nich kiedy którą postać zagra. Andrzej Golimowski opowiedział, że Hanuszkiewicz był człowiekiem wolnym mentalnie, nie dającym się zakuć w żadne schematy. - Mówił biegle w czterech językach. Ale nawet jeśli był w kraju, w którego języku nie mówił, dogadywał się z jego mieszkańcami bez problemu. Tomasz Jastrun stwierdził, że zmarły reżyser był mistrzem anegdot i mistrzem słowa. - Celebrował słowa, ale nie był zakochany w tym, co mówił, dlatego tym nie irytował. Ale było w nim masę innych rzeczy, którymi drażnił. Walił na przykład prawdę prosto w twarz - podsumował Jastrun. Przeczytał też fragment ostatniej rozmowy, jaką tuż przed śmiercią przeprowadził z Hanuszkiewiczem. Reżyser tak skomentował w niej rzeczywistość: "Patrzę na telewizor i widzę stado baranów. Czasami wydaje mi się, że to jest właśnie Polska. Zmieniają się ustroje, zmieniają się partie, a barany wciąż te same". Uczestnicy wieczoru wspominali też ogromne poczucie humoru Hanuszkiewicza, którym wykazywał się również np. podczas obsady ról. Magdalena Cwenówna opowiedziała, że wielkim dowcipem jej mąż popisał się tłumacząc obsadzenie Andrzeja Łapickiego w roli pana młodego w "Weselu" . Pannę młodą grała wtedy Bożena Dykiel. - Wszyscy się zastanawiali dlaczego Andrzej. W końcu sam Łapicki poszedł i zapytał o to Adama - wspominała Cwenówna. - Na co Adam powiedział: bo tak się zastanawiałem kto będzie najbardziej karykaturalnie i kretyńsko wyglądał jak założy sukmanę. Padło na ciebie Andrzej. Elżbieta Piotrowska przypomniała natomiast, że krytyka, zwłaszcza warszawska, nie rozpieszczała Hanuszkiewicza. - Nie miał ani jednej dobrej recenzji przez wszystkie lata pracy. Nie raz wypisywano na niego kalumnie. A mimo to na jego spektakle przychodziły tłumy. Sam Hanuszkiewicz - jak dodał Andrzej Golimont - często te krytyczne recenzje wycinał i czytał oklaskującej go po spektaklach publiczności - ku jej wielkiej radości. - Dopiero teraz widzę, jak wielką nienawiścią otoczony był mój mąż i jak wielką miał siłę, że sobie z nią radził - powiedział już po wieczorze Magdalena Cwenówna. Podczas niedzielnego spotkania na Małej Scenie opolskiego teatru wielokrotnie przywoływane były związki Hanuszkiwicza z Opolem, gdzie w 2001 r. reżyser dostał tytuł honoris causa UO, i jego wielką zażyłość z właścicielami Klubu Jeździeckiego Lewada w Zakrzowie na Opolszczyźnie, gdzie rokrocznie odbywają się Jeździeckie Mistrzostwa Gwiazd. Hanuszkiewicz był również honorowym obywatelem województwa opolskiego. Prócz wieczoru wspomnień w niedzielę w Teatrze im. Jana Kochanowskiego otwarto też wystawę zdjęć o Hanuszkiewiczu z prywatnych zbiorów.W ramach XXXVII Opolskich Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Polska" odbyła się też premiera "Iwony, księżniczki Burgunda" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego, tegorocznego laureata Paszportu Polityki. Konfrontacje potrwają do 17 kwietnia. W programie jeszcze "Dziady. Zdarzenie performatywne" w reż. Mai Kleczewskiej oraz pokazy filmów.