Sprawę napadu na Mataniak prowadziła wrocławska prokuratura, ale nie udało się jej sporządzić aktu oskarżenia. Mimo przesłuchania wielu świadków nie ustalono bezpośrednich napastników. Dziś o północy przestępstwo się przedawniło. Kilkanaście lat temu prokurator Mataniak prowadziła śledztwo w sprawie przemytu spirytusu na wielką skalę. Przestępcom pomagali skorumpowani celnicy i funkcjonariusze straży granicznej. Jednym z podejrzanych był Jeremiasz Barański, ps. Baranina. Istnieje wersja, że napad to miała być jego zemsta. Tak przynajmniej zeznawali świadkowie. Według nich, "Baranina" wynajął dwóch bandytów którzy wywali na twarz pani prokurator żrący kwas. Na słoiku z groźną substancją nie znaleziono jednak śladów linii papilarnych. Według jednej z wersji, wśród napastników był bandyta, który zastrzelił ministra sportu Jacka Dębskiego. Nie postawiono mu jednak zarzutów - podobnie jak "Baranina" w wiezieniu popełnił samobójstwo. Prawdopodobnie ci sami mężczyźni, którzy zaatakowali prokurator, oblali kwasem siarkowym twarz pracownicy opolskiej poczty. Do napadu na kobietę doszło 2 tygodnie przed napadem na Wiolantynę Mataniak. Napastnicy po prostu pomylili się, bo kobiety były do siebie bardzo podobne i mieszkały w sąsiedztwie.