Na Uniwersytecie Opolskim studiuje ok. 100 studentów z Ukrainy. W tym gronie jest sześciu doktorantów. Największym zainteresowaniem cieszą się stosunki międzynarodowe, dziennikarstwo, ekonomia, informatyka, germanistyka i anglistyka. - Chcąc pozyskiwać studentów z Ukrainy nie kierujemy się niżem demograficznym. Polska powinna się otwierać na Wschód - powiedziała prorektor Uniwersytetu Opolskiego prof. Wiesława Piątkowska-Stepaniak. "Młodzież z Ukrainy widzi, że tu się dobrze studiuje. Zawiązali grupę wolontariuszy i sami promują uczelnię w swoich rodzinnych stronach. Nie biorą za to żadnych pieniędzy, wręcz przeciwnie inwestują swój wolny czas". Studenci wolontariusze sami przygotowali w języku ukraińskim ulotki o Uniwersytecie Opolskim. Jadąc do domu, np.: na święta, spotykają się w szkołach, na uczelniach, w domach studenckich w swoim regionie i opowiadają o możliwości studiowania na Uniwersytecie Opolskim. Sporządzili już nawet mapę miejsc, które odwiedzili. - Już widać efekt pierwszych spotkań, które odbyły się przed świętami, w grudniu. Mamy więcej zapytań i zgłoszeń - przyznała Piątkowska-Stepaniak. - Chcemy pokazać na Ukrainie, że jest takie miasto i taka uczelnia. Na Ukrainie kończy się szkołę średnią w wieku 17 lat i rodzice czasem boją się puszczać swoje dzieci na studia tak daleko. Tymczasem wcale nie muszą się bać - powiedziała Liudmyla Kaszko, liderka grupy wolontariuszy, w której skład wchodzi 30 studentów. Żacy z Ukrainy prowadzą także stronę internetową, bloga i profil na Facebooku. Często barierą nie do przejścia dla osób z Ukrainy są sprawy finansowe. Studenci zagraniczni muszą za semestr na polskich uczelniach płacić 2 tys. euro. - To często jest zaporowa kwota dla biednych osób ze Wschodu. Dlatego Uniwersytet Opolski obniżył opłatę do 3,6 tys. zł. Do tego trzeba jednak jeszcze dodać koszty utrzymania. Miasto Opole zwalnia studentów z opłaty (300 zł), gdy starają o kartę pobytu. Staramy się zdobywać sponsorów, fundować stypendia, ale czasem i tak całe rodziny składają się na to, by ktoś mógł studiować w Polsce - powiedziała Piątkowska-Stepaniak. - Robimy to po to, by młodzieży na Ukrainie udostępnić informacje z prawdziwego źródła, a nie od firm, które prowadzą akcje reklamowe i biorą za to pieniądze. Takie firmy inkasują od 600 do 2 tys. euro za udzielenie informacji, które można zdobyć za darmo - powiedziała Kashko. - Gdyby udało nam się podwoić liczbę studentów z Ukrainy byłoby znakomicie - powiedziała Piątkowska-Stepaniak. Ok. 70 proc. studentów z Ukrainy deklaruje, że chce pozostać w Polsce przynajmniej na kilka lat.