Dopuszczalna norma pyłu w powietrzu to 50 mikrogramów na metr sześcienny. W walentynki o godz. 11.00 w Opolu było 231 µg/m3, w Kędzierzynie - 212, a w Zdzieszowicach - 199. - Powodem takich stężeń pyłu są spaliny, które wylatują z kominów i szybko się ochładzają. Utrzymują się wtedy 20-30 m nad ziemią. Mogą je rozrzedzić wiatr lub opady - mówi Manfred Grabelus, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska w opolskim urzędzie marszałkowskim. - Na złą jakość pyłu duży wpływ ma spalanie śmieci - dodaje. Okazuje się, że wielu z nas woli zaoszczędzić na węglu i do pieca wrzucić plastikowe butelki albo inne odpadki. - Krążył kiedyś dowcip o człowieku, który segregował odpady na te spalane przed 19.00 i po 19.00. Inna historia dotyczy sprzedawcy pieców, który reklamował je jako "ekologiczne", czyli takie do spalania śmieci - przytacza czarne anegdoty Grabelus. One pokazuję niestety, że poziom wiedzy ekologicznej w społeczeństwie nie jest jeszcze zadowalający. - Jeśli chcemy mieć czystsze powietrze, musimy umiejętnie spalać sam węgiel. Dzięki dobremu systemowi spalania możemy zaoszczędzić dużo ciepła - radzi ekspert. - Najlepsze byłyby piece na gaz i olej, ale to drogie paliwo. Dobre są też na ekogroszek, bo mało pylą, nie kopcą. W Strzelcach nie ma urządzenia do pomiaru stężenia pyłu, bo miastu szczególnie nie zagraża jego nadmiar. Możemy tylko szacować, że ilość trucizn zbliżona jest do stężeń w pobliskich ośrodkach. Dyrektor Grabelus przypuszcza, że w dniu wydania tego numeru Strzelca zanieczyszczeń w powietrzu będzie już o wiele mniej niż przed tygodniem. Z powodu znaczących ilości pyłu gorzej czuć się mogą astmatycy. Połowa społeczeństwa co prawda nie odczuwa gęstego, acz niewidocznego smogu, ale go wdycha. Nasz wspólny interes to walczyć z nim wszystkimi metodami. Justyna Lehun