Mieszkańcy gminy boją się o siebie i swoje zwierzęta. Wciąż nie potwierdzono, że chodzi o ataki dzikiego kota, jednak to, co pozostaje w gospodarstwach po nocnych wizytach zwierzęcia, sprawia, że mieszkańcy nie wychodzą z domów po zmroku. - W jednym z gospodarstw poszarpał osiem warchlaków, tutaj jeden cielak został zagryziony, a dwa kolejne poszarpane - mówi jeden z rolników z miejscowości Mokra. Zdaniem weterynarzy w jednym z gospodarstw zaatakowały psy. Potwierdziły to zabezpieczone próbki sierści, które porównano z próbkami sierści pumy. - Na powierzchni włosa kota są widoczne łuski - widoczne pod powiększeniem dwustukrotnym. Natomiast łusek nie było na sierści znalezionej w ostatnim przypadku pogryzienia - powiedział w rozmowie z reporterem radia RMF FM lekarz weterynarii Marek Wisła. Jednak jego zdaniem nie można całkowicie wykluczyć, że w pozostałych przypadkach atakował dziki kot - rany zadane cielętom były bowiem zbyt poważne. Obecnie, policja na nie planuje zorganizowania obławy. Nad tą decyzją zastanawia się powołany przez burmistrza Białej sztab kryzysowy.