Choć jednostka OSP Kolonowskie ma siedzibę około 200 metrów od miejsca pożaru, to ochotnicy ze Staniszcz Wielkich dotarli na miejsce zdarzenia jako pierwsi. Później dołączyli do nich zawodowcy ze Strzelec oraz ochotnicy z Zawadzkiego i Staniszcz Małych. Grupka strażaków z Kolonowskiego dotarła na miejsce na piechotę - na wezwanie nie stawił się żaden z miejscowych kierowców. - To odwieczny problem w ochotniczych strażach pożarnych - mówili anonimowo strażacy. - Mamy w jednostce pięciu aktywnych kierowców, wszyscy pracują zawodowo. Jeśli pożar ma miejsce w godzinach pracy, nie ma kto poprowadzić wozu. Podobne problemy są też w innych jednostkach. - To problem na poziomie rządowym, gdyby przepisy chroniły strażaków przed zwolnieniem z powodu nieobecności w pracy spowodowanej udziałem w akcji, na pewno ktoś by się zjawił i poprowadził wóz - twierdzą ochotnicy. Tym razem wszystko dobrze się skończyło. W piwnicy zgromadzony był zapas drewna na całą zimę, ale ogień udało się szybko opanować. Zniszczenia są niewielkie, dla właścicieli największym problemem będzie zapach dymu, który rozprzestrzenił się po całym budynku. Posesja była ubezpieczona.