Zdaniem biegłego lekarza medycyny sądowej do zgonu Jakuba P. doszło wskutek samoistnych zmian chorobowych - nie pozostawały one w związku z pełnieniem przez niego dyżuru - oświadczyła prokurator. Anestezjolog Jakub P. zmarł w szpitalu rejonowym w Głubczycach w lipcu 2011. Jak się okazało, lekarz dyżurował w szpitalu przez pięć dni. - Pełnił dyżury przemiennie: albo na bloku operacyjnym szpitala, albo jako lekarz systemu wyjazdowego w głubczyckim pogotowiu ratunkowym - wyjaśniła Sieradzka. Według ustaleń śledztwa przez pięć dni permanentnego dyżuru Jakub P. efektywnie pracował 13 godzin 41 minut. Jak podkreśliła prokurator, w tym przypadku nie doszło do naruszenia przepisów dotyczących maksymalnego czasu pracy lekarza. - Jakub P. nie był pracownikiem etatowym, zobowiązał się jedynie do świadczenia medycznego jako podmiot gospodarczy; szpital miał prawo zawierać kontrakty z lekarzem - argumentowała prokurator. Sieradzka zaznaczyła, że w przypadku lekarzy zatrudnionych na podstawie kontraktów nie obowiązują ograniczenia dotyczące maksymalnego czasu pracy. - Lekarz na kontrakcie może przepracować swój dobowy wymiar czasu pracy, a następnie świadczyć dyżur medyczny nawet przez 24 godziny. Teoretycznie nie musi być mu udzielony 11 godzinny odpoczynek, gdyż do tego prawo mają lekarze etatowi - tłumaczyła prokurator.