W niedzielę w Niemodlinie odbyło się referendum ws. odwołania burmistrza Mirosława Stankiewicza oraz rady miasta. Grupa inicjatywna mieszkańców Niemodlina zarzuciła władzom brak kontroli nad inwestycjami i niekorzystne działania na rzecz mieszkańców gminy. Według opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, żeby referendum w Niemodlinie było ważne do urn musiało pójść 3/5 wyborców, którzy głosowali w wyborach samorządowych w 2010 r. W przypadku referendum ws. odwołania rady miasta musiało to być 2769 osób, a burmistrza - 2768. - W niedzielę do lokali wyborczych poszło 2 tys. osób uprawnionych do głosowania, czyli o ok. 700 osób za mało. Referendum jest więc nieważne - powiedział dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego Rafał Tkacz. Według nieoficjalnych jeszcze wyników frekwencja przy głosowaniu w sprawie burmistrza wyniosła 19,24 proc., a w głosowaniu za odwołaniem rady miasta 19,21 proc. Głosowanie odbyło się w jedenastu obwodowych komisjach wyborczych. Każdy z głosujących dostał dwie karty. Jedna dotyczyła odwołania burmistrza Niemodlina Mirosława Stankiewicza przed upływem kadencji, a druga rady miasta. W ubiegłym roku inna grupa inicjatywna próbowała doprowadzić do referendum ws. odwołania burmistrza Stankiewicza. Nie doszło do tego, bo nie zebrano wtedy wystarczającej liczby podpisów i w sposób nieprawidłowy poinformowano o zamiarze przeprowadzenia referendum mieszkańców. Koszt przeprowadzenia niedzielnego referendum w Niemodlinie oszacowano na ok. 30 tys. zł. Jako przykłady złych działań władz Niemodlina grupa inicjatywna wymieniała np. brak nadzoru nad budową kanalizacji na jednym z osiedli, co miało doprowadzić do przeinwestowania; likwidację stołówek szkolnych oraz obiektów oświatowych w gminie; brak skutecznych działań na rzecz budowy obwodnicy Niemodlina czy przyjęcie wysokich stawek za wywóz śmieci. Burmistrz Niemodlina Mirosław Stankiewicz odpierał zarzuty. Twierdził, że nie mają one nic wspólnego z prawdą.