Szybko jadące auta w czasie deszczu ochlapują stojące blisko ulicy domy i wywołują nieprzyjemne dudnienie i drganie ścian. O problemach z niesfornymi kierowcami pisaliśmy niedawno na łamach Strzelca (w artykule "Domy się trzęsą. Nie ma rady" SO 34/2011). Również inne media w ślad za nami podjęły ten temat. Na bolączki mieszkańców lekiem jest policja, bo obecność radiowozu w gminie sprawia, że kierowcy zwalniają. Jednak, gdy tylko mundurowi usuną się z pola widzenia, użytkownicy drogi znów przyspieszają. Błędne koło! Teraz gmina postanowiła znaleźć rozwiązanie problemu. Wynajęła prywatną firmę, która w różnym okresie i w różnych miejscach wykonała pomiar natężenia ruchu: liczbę aut przejeżdżających i prędkość, z jaką się poruszały. Na biurko burmistrza trafiło 9 wyników pomiarów. - Jasno dowodzą, że mieszkańcy mają rację. W gminie notorycznie łamane są przepisy ruchu drogowego i trzeba z tym walczyć - uważa Tadeusz Kauch. Jak? Pomysł jest taki: powołać straż miejską. - Do końca roku radni rozważą, czy powołać taką jednostkę. Musiałaby na siebie zarobić, by nie obciążać gminnego budżetu. Straż mogłaby nakładać mandaty karne za przekraczanie prędkości. Miałaby też inne kompetencje, np. związane z ustalaniem bezdomnych psów czy wywozem śmieci - przewiduje Kauch. Kroki w kierunku przywrócenia w mieście i gminie porządku są potrzebne. Zwłaszcza, że w świetle nowych przepisów gmina nie może już obsługiwać fotoradaru ustawionego przy drodze krajowej w Ujeździe, a władna zarządzać takimi urządzeniami Inspekcja Transportu Drogowego odmówiła przejęcia go. - Definitywnie nikt nie żąda jednak, byśmy go zdemontowali, więc na razie postoi. Będzie wykorzystany w inny sposób - mówi burmistrz. Jednym z etapów uzdrawiania ruchu na gminnych drogach ma być ustawienie tablic ostrzegawczych, wyświetlających dozwoloną prędkość. Oby te działania przyniosły efekty! Justyna Lehun