Jak informuje "Dziennika Zachodni", pewien poznaniak postanowił sprawdzić, jak działa Fundacja na Rzecz Dzieci Poszkodowanych w Wypadkach Samochodowych "Miś" z siedzibą w Prudniku, na konto której sąd kazał mu wpłacić nawiązkę. Nie znalazł fundacji w internecie, ksiądz z położonej przy tej samej ulicy parafii o żadnej takiej fundacji nie słyszał. Nie była też znana w Urzędzie Miasta, dopiero w starostwie ustalono, że jest zarejestrowana i ma nawet numer telefonu. Odebrał jakiś pan, który - według relacji mieszkańca Poznania - najpierw nie bardzo wiedział o co chodzi, potem zaczął straszyć komornikiem i "nagrabieniem w sądzie", a w końcu trzasnął słuchawką. Dziennikarze ustalili, że fundacja "Miś" została wpisana do krajowego rejestru 21 listopada 2002 roku. Każda fundacja ma obowiązek składania sprawozdań właściwemu ministerstwu. "Miś" podlega nadzorowi Ministerstwa Zdrowia. Jak poinformował Paweł Trzciński z biura prasowego resortu, w pierwszym roku działalności wszystkie działania fundacji zostały skierowane na organizację biura i pozyskiwanie środków finansowych. W rodzinnym Prudniku "Miś" jest niemal całkowicie anonimowy. Mieści się w domku jednorodzinnym na przedmieściach. Na płocie nie ma żadnej tablicy informacyjnej.