Jak poinformowała w środę rzeczniczka opolskiej prokuratury okręgowej Lidia Sieradzka, 34-latkowi zarzucono, że wprowadzając w błąd członków bliższej i dalszej rodziny, sąsiadów, szkolnych kolegów oraz polecone mu osoby, wyłudził mienie znacznej wartości - ponad 3,7 mln zł oraz niemal 113 tys. euro (ok. 450 tys. zł). Łącznie wyłudzona kwota to ponad 4 mln zł. W przypadku sześciu pokrzywdzonych wyłudzone sumy przekroczyły 200 tys. złotych; w jednym przypadku było to nawet ok. 700 tys. zł. Z aktu oskarżenia wynika, że do przestępstw doszło w latach 2009-2011 w woj. opolskim i śląskim. Mężczyzna nakłaniał do przekazywania mu pieniędzy, powołując się na biegłą znajomość rynków inwestycyjnych. Twierdził, że wie, w jakie przedsięwzięcia biznesowe inwestować, by przyniosły w krótkim czasie duży zysk. Według ustaleń śledczych nie miał jednak zamiaru i możliwości, by takie inwestycje prowadzić. 34-latek posługiwał się wizytówkami firmy z branży pośrednictwa finansowego, w której faktycznie pracował, jednak zajmował się w niej głównie sprzedażą polis ubezpieczeniowych. 34-latek utrzymywał, że jest maklerem giełdowym i zapewniał, że przekazane pieniądze będzie inwestował np. w akcje spółek giełdowych, waluty i kruszce szlachetne. W rzeczywistości - według prokuratury - nie miał kwalifikacji do wykonywania zawodu maklera. Śledczy ustalili też, że krótko po przekazaniu pieniędzy mieszkaniec Leśnicy wypłacał pokrzywdzonym niewielkie w stosunku do przekazanych mu pieniędzy kwoty i mówił, że jest to wypracowany już zysk. W ten sposób wzbudzał zaufanie. Brak możliwości zwrotu pieniędzy tłumaczył natomiast przejściowymi problemami finansowymi, osobistymi albo np. nieopłacalnością likwidowania konkretnej inwestycji w danym momencie. Namawiał przy tym często do przekazywania mu kolejnych kwot na inwestycje. - Arkadiusz B. nie miał ani możliwości, ani zamiaru wywiązania się z zaciągniętych zobowiązań. Ustalono bowiem, że nie uczestniczył w żadnych transakcjach giełdowych, których przedmiotem byłyby środki finansowe wyłudzone od pokrzywdzonych - powiedziała Sieradzka. Sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Opolu i Komenda Wojewódzka Policji w Opolu. 34-latek, wcześniej niekarany, nie przyznał się do winy. Grozi mu do 10 lat więzienia. Sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Opolu.