Tymczasem, państwo Głowania, mieszkający na kielczańskim Zamościu, wciąż nie mogą doprosić się pomocy, mimo że są jednymi z najbardziej poszkodowanych. - OPS i gmina przeciągają naszą sprawę z nieskończoność - mówi Ireneusz Głowania. - Nie udzielono nam pomocy, mimo że po powodzi dom zaczął pękać. Państwo Głowania należą do tej "pechowej" grupy zalanych, którym woda nie dostała się do części mieszkalnej budynku. Przydział odszkodowań uzależniony był od przelania się wody przez próg domu. Wystarczyła mała kałuża w sieni, by otrzymać pieniądze z pomocy rządowej. Tymczasem, dziesiątki mieszkańców poniosło równie wielkie straty spowodowane zalaniem mieszkań. Im rządowe pieniądze już nie przysługiwały. Rozgraniczenie to wprowadzono na terenie całego kraju. Dom Ireneusza Głowani jest wysoko podpiwniczony. Chociaż woda w podziemiu sięgała 1,7 metra - nie wdarła się do pomieszczeń mieszkalnych. Dom stoi, jednak w wyjątkowo nieszczęśliwym miejscu, gdzie uderzyła główna fala powodziowa w Kielczy. Woda nie tylko wymyła tony ziemi, lecz, zdaniem jego mieszkańców, podmyła fundamenty budynku. - Miesiąc po powodzi dom popękał z trzech stron - mówi właściciel. - Z tego co się orientuję, to jedyny taki przypadek w gminie. Interweniowałem w tej sprawie u rzeczoznawcy, który zarządził obserwacje. W miejscach pęknięć przymocowano 1,5-milimetrowe szybki, które przyklejono do murów. Prędko okazało się, że szkło pęka. Spękania się rozszerzają. - Interweniowałem w OPS-ie, lecz nie otrzymałem pomocy - mówi Ireneusz Głowania. - Odwołałem się także do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, lecz do tej pory nie podjęło ono żadnej decyzji. Tymczasem budynek potrzebuje pilnego remontu. Aby dom nie rozrywał się bardziej, zdaniem właścicieli, konieczne jest kotwienie go klamrami i wzmocnienie fundamentów. Obie te czynności rzeczoznawcy wycenili na około 15 tysięcy złotych, więc w sumie potrzeba 30 tysięcy złotych. Dom jest ubezpieczony i to na niemałą kwotę - 400 tysięcy. W umowie zawarto jednak franszyzę (ograniczenie odpowiedzialności ubezpieczyciela), która pozawala na wypłacenie odszkodowania od kwoty 40 tysięcy złotych. Właściciele nie dostali więc ani grosza, mimo że dom ubezpieczyli. - OPS współpracuje tylko z rzeczoznawcą Wandą Dunaj - mówi Ireneusz Głowania. - Ta swoją kolejną opinię uzależnia od decyzji nadzoru budowlanego, który stwierdził tylko, że dom nadaje się do użytku. Tę opinię potwierdza inspektor nadzoru budowlanego Bogusław Barłóg. - Sporządziliśmy kontrolę budynku - mówi. - Wynika z niej, że budynek nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców i nadaje się do zamieszkania. W sumie sporządziliśmy w tej sprawie dwa protokoły, które były konsultowane z rzeczoznawcą. Reszta należy do urzędu?. Zawadzczański OPS także niewiele może w tej sprawie zrobić. - Musimy trzymać się przepisów, które ściśle określają warunki udzielenia pomocy - bezradnie rozkłada ręce kierownik ośrodka, Maria Klimowicz. - Na podstawie materiału dowodowego, który przedstawił biegły, nie można było wypłacić pieniędzy. Według tej ekspertyzy, dom nie popękał wskutek powodzi. Właściciele domu wiedzą jednak swoje i starają się o uznanie, że zniszczenia dokonała zeszłoroczna wielka fala. Tymczasem, szklane płytki, które mają pokazywać stan zniszczeń, wciąż pękają. Romuald Kubik