W akcji "Kolej na orkiestrę" wzięły udział trzy formacje - orkiestra dęta Politechniki Opolskiej, band Zespołu Szkół Elektrycznych, i Jemielnicka Orkiestra Dęta działająca przy gimnazjum w Jemielnicy. Wszystkie mają jednego opiekuna, Przemysława Ślusarczyka - pracownika Politechniki Opolskiej, który jest równocześnie pomysłodawcą kolejowego rajdu. - Nasza akcja to forma promocji uczelni, młodych ludzi, szeroko pojętej kultury i rewitalizacji kolejnictwa. Chcemy pokazać, że coś takiego jak orkiestry dęte na Opolszczyźnie istnieje, i ma się dobrze - wbrew obiegowej opinii, że nikomu już nic się nie chce, i wszystko się wali - powiedział Ślusarczyk. Orkiestry przemieszczały się szynobusem udostępnionym przez wspierający akcję Urząd Marszałkowski. Na stacjach i przystankach zespoły dawały krótkie koncerty. Podczas przejazdów orkiestry nie grały. Jak podkreślił Ślusarczyk, akcja jest bardzo pozytywnie odbierana przez widzów - zarówno tych, którzy wiedzieli, że na stacjach będzie grała muzyka, jak i zupełnie przypadkowych pasażerów. - W Tułowicach, gdzie postój pociągu na stacji powoduje zamknięcie drogowych rogatek, niechcący spowodowaliśmy gigantyczny korek. Jednak kierowcy nie protestowali, tylko wychodzili z samochodów żeby nas posłuchać - relacjonował dyrygent. Sobotnia trasa - od Opola, przez Lewin Brzeski, Brzeg, Grodków do Nysy, i później z powrotem - przez Łambinowice, Tułowice i Szydłów, to drugie kolejowe tournee opolskich dęciaków. Pierwotnie miało się odbyć w maju, ale na przeszkodzie stanęła powódź. W sobotę, na wszystkich stacjach gdzie koncertowały orkiestry zbierano pieniądze dla powodzian.