Głównym podejrzanym jest mieszkaniec Krakowa. Poprzez swoją legalną firmę oraz kilkanaście satelickich, tworzonych na członków rodziny oraz współpracowników, sprowadził do Polski z Niemiec, Danii i Holandii setki samochodów ciężarowych na sfałszowanych dokumentach. Wszystko rozgrywało się w urzędach celnych. - Sprzedawca za granicą rozbijał wartość pojazdu lub maszyny na dwie faktury. Na granicy pojawiała się już tylko jedna faktura, opiewająca na wartość całego samochodu - wyjaśniała rzeczniczka UOP w Opolu, Małgorzata Kalinowska. W wyniku zaniżonej wartości pojazdu płacono oczywiście mniejszą akcyzę i cło. Aby ukryć proceder, wykorzystywano wiele podstawionych firm, tzw. słupów. Jedna z nich założona była na Opolszczyźnie. Od wielu miesięcy urząd celny podejrzewał, że importowane przez nią samochody miały zaniżaną wartość: firma wprowadziła na polski obszar celny co najmniej 300 tego typu pojazdów. Kilka firm założonych było na osoby, które nic o tym nie wiedziały. Pozostałe za każdą operację pobierały prowizję - 1,5 procent wartości samochodu. Pomysłodawca procederu przebywa za granicą. Podejrzanych w sprawie jest jeszcze sześć innych osób. Opolska prokuratura w śledztwie korzystać będzie także z pomocy z policji i prokuratur z krajów Europy Zachodniej i Ukrainy.