Jak podał rzecznik policji w Brzegu aspirant sztabowy Mirosław Dziadek, znaleziony ok. kilometra poniżej miejsca niedzielnej tragedii topielec to ok. 17-letni chłopak. Wszystko wskazuje, że jest to syn mężczyzny, którego ciało znaleziono w poniedziałek. Tożsamość ofiary musi jednak potwierdzić rodzina. W niedzielę po południu na wysokości miejscowości Lipki kilkuosobowa grupa rybaków z Oławy oraz Ścinawy Polskiej łowiła w Odrze ryby z łodzi motorowej. Według świadków, podpłynęli zbyt blisko jazu. Silny nurt doprowadził do wywrócenia się łodzi. Dwóch mężczyzn, 52-latka z Oławy i 47-latka bez stałego miejsca zamieszkania, wyłowiono z wody krótko po wywrotce, obaj zmarli mimo próby reanimacji. W poniedziałek strażacy wyciągnęli z rzeki zwłoki kolejnej ofiary - 43-letniego mieszkańca powiatu oławskiego. Jego ciało odnaleziono ok. 100 metrów od miejsca tragedii. Według informacji przekazywanych po wypadku przez świadków, na łodzi były cztery osoby - trzej mężczyźni i nastoletni chłopak. Przez pewien czas policjanci i strażacy sądzili więc, że szukają jeszcze jednej ofiary - 17-letniego chłopca. Gdy jednak jego dziadek powiadomił policję, że do domu na noc nie wrócił także młodszy 13-letni wnuk, rozszerzono krąg poszukiwanych również o niego. Prawdopodobnie młodszy chłopiec w chwili wypadku znajdował się w kabinie łodzi, dlatego świadkowie mogli go nie widzieć. We wtorek płynący Odrą kajakarze znaleźli jego ciało, unoszące się na wodzie ok. 700 metrów poniżej miejsca wywrotki. Znalezione w środę ciało 17-latka znajdowało się ok. 300 metrów dalej.