Do zdarzenia doszło w listopadzie 2017 roku. Nad ranem ze stacji Nysa w kierunku Nowego Świętowa ruszył pociąg towarowy ciągnący wagony z tłuczniem, należące do czeskiego przewoźnika. Podczas jazdy pod górę zerwał się hak łączący ostatnie trzy wagony z resztą składu. Pociąg pojechał dalej, a odczepione wagony wyhamowały się na wzniesieniu, a następnie zjechały z niego, wracając do Nysy. Jadący z górki zestaw-widmo osiągnął prędkość 60 km/h; przejechał przez sześć przejazdów, stację Nysa i pomknął w kierunku leżących także na wzniesieniu Goświnowic. Tu sytuacja powtórzyła się - wagony jadące pod górę wyhamowały, a po zatrzymaniu stoczyły się w kierunku Nysy, leżącej na dnie terenowej niecki. Następnie przejechały przez miasto i siłą rozpędu ponownie wjechały pod górkę przed Nowym Świętowem. Niekontrolowany przejazd "z górki do górki" przez stację Nysa na liczącym ponad dwa kilometry odcinku szlaku powtórzył się dwukrotnie. Dopiero przy trzecim cyklu "wahadła" kolejarzom udało się zatrzymać wagony. Według ustaleń komisji, zamontowane w wagonach systemy hamulcowe były niesprawne, a drużyna trakcyjna nie sprawdziła ich działania na stacji początkowej. Na dodatek maszynista nie zastosował odpowiedniej techniki jazdy pokonując wzniesienie. Komisja zaleciła zarządcy linii kolejowej biegnącej przez Nysę wprowadzenie procedur uwzględniających ryzyko powtórzenia sytuacji z listopada 2017 roku na tym odcinku trasy. Zwróciła także uwagę przewoźnikowi na konieczność zwiększenia ilości i jakości audytów, kontroli pracy drużyn trakcyjnych oraz utrzymania sprawności taboru.