Wczoraj dyspozytorka została powiadomiona przez młodego człowieka, że w budynku został podłożony ładunek wybuchowy. Policjanci natychmiast rozpoczęli przeszukania. Kierownictwo stacji nie podjęło decyzji o ewakuacji placówki. Bomby nie znaleziono. Już po kilku godzinach ustalono, że na pogotowie dzwonił uczeń jednej z kluczborskich podstawówek. Sprawą zajmie się teraz Sąd Rodzinny. Podobne alarmy w Kluczborku zdarzały się już wielokrotnie. Anonimowy rozmówca przekazywał informacje o podłożonych bombach także w miejscowym szpitalu. Po kilku miesiącach ujawniono, że sprawcą głupich żartów był 16-latek.