2 lutego o godzinie 12.46 straż pożarna została zaalarmowana przez kobietę, że w jednym z gospodarstw w Zimnej Wódce pali się stodoła. Chwilę później kolejne 3 osoby dzwoniły na numer alarmowy, informując o tym samym. Na miejsce od razu wysłano strażaków zawodowców oraz miejscowych ochotników. Zanim przyjechała straż, gospodarze sami próbowali ugasić pożar, ale ogień był zbyt silny. Objął stodołę i przylegające do niej zabudowania, m.in. chlew, w którym znajdowało się 50 tuczników. - Nie dało się wejść, żeby wyprowadzić zwierzęta. Przez 15 minut było słychać kwik prosiąt. Przerażające, one po prostu płakały, próbowały uciekać, ale nie miały jak - opowiadają świadkowie. Sąsiedzi pomagali gospodarzom wyciągnąć z płonącej stodoły maszyny. - Mieliśmy stać i patrzeć jak wszystko płonie? Ogień zniszczył sprzęty, to może uda się je naprawić - mówił mężczyzna, zaczepił do traktora prasę do słomy i wyciągnął ją do ogrodu, z dala od szalejącego żywiołu. Akcja ratunkowa była bardzo trudna, ponieważ przy panujących tego dnia mrozach hydranty pozamarzały. Na miejsce dyspozytor wysłał okoliczne OSP, których wozy bojowe posiadają zbiorniki z wodą. Jeden z mężczyzn biorących udział w akcji gaśniczej, brat gospodarza, doznał poważnego poparzenia głowy. Został przewieziony do szpitala. Prawdopodobnie przyczyną powstania pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Z ogniem walczyło osiem zastępów straży pożarnej - trzy zastępy z komendy powiatowej PSP w Strzelcach Opolskich oraz OSP Zimna Wódka, Ujazd, Stary Ujazd, Zalesie Śląskie i Błotnica Strzelecka.