- Kontynuujemy badania, które prowadzone były tutaj w ostatnich kilkunastu latach, jednak dotąd nie przyniosły konkretnych efektów. Odbywały się bowiem na wąskich odcinkach, wyrywkowo. Nasz plan zakłada ściągnięcie zewnętrznej warstwy ziemi na niemal całym obszarze polany i stopniowe docieranie do głębokości, na której struktura gleby nie była naruszona - wyjaśnia prof. Krzysztof Szwagrzyk z IPN. Zespół archeologów i antropologów pod kierownictwem dra Pawła Konczewskiego podjął prace w ubiegłym tygodniu i po dwóch dniach były już efekty. Grupa odkryła pozostałości dawnej owczarni - obiektu stojącego obok stodoły, w której stracono partyzantów. - Widać wyraźnie, że ten budynek wysadzono w powietrze - mówi dr Konczewski. - Są ślady spalenizny. Znaleźliśmy tu kilkadziesiąt fragmentów poszarpanych ludzkich kości, co świadczy o dramatycznej śmierci tych osób. W najbliższym czasie obejrzy je lekarz medycyny sądowej. Poszukiwacze dotarli też do pocisków karabinowych produkcji radzieckiej oraz części skórzanych butów. To - ich zdaniem - obiecujący wynik. - Prace zamierzamy prowadzić do końca miesiąca. Mamy spory obszar do dokładnego przebadania - dodaje dr Konczewski. W związku z tym, że kształt współczesnej polany różni się wielkością od jej stanu z 1946 roku, kiedy doszło do mordu, badacze muszą penetrować także okoliczny las. - Nie będziemy natomiast rozkopywać wzniesienia, na którym stoi krzyż. Na pewno znaleźlibyśmy pozostałości dawnej stodoły, ale nie mamy pozwolenia na prowadzenie wykopalisk w tym miejscu - mówią. Każde znalezisko na polanie Hubertus pozwoli historykom dokładniej zrekonstruować przebieg wydarzeń sprzed niemal 70 lat. - Na pewno w Barucie nie zginęło 200 partyzantów, bo stodoła tylu by nie pomieściła - uważa prof. Szwagrzyk. - Tutaj zostało zamordowanych ok. 60 osób. Pozostali zginęli w innych miejscach, które w przyszłości też zamierzamy zbadać. Krzysztof Szwagrzyk odtwarza wersję zdarzeń z 1946 roku: - Ubecy w przebraniu ludzi podziemia zwabili na tę polanę partyzantów. Przygotowali dla nich obfitą kolację i napoili zatrutym środkami nasennymi z alkoholem. Partyzanci spożywali posiłek w zaminowanej wcześniej stodole. Kiedy zadziałał zatruty alkohol, ubecy wrzucili do środka granat ogłuszający, co spowodowało, że partyzanci nie byli w stanie się bronić. Wtedy oprawcy zdetonowali ładunek. Ludzkie szczątki, które zebrano po eksplozji, złożono najprawdopodobniej we wspomnianej owczarni i razem z nią wysadzono. Badacze nigdy dotąd nie byli tak blisko odkrycia prawdy o Śląskim Katyniu, jak obecnie. Dotychczas też nie prowadzono tak zaawansowanych wykopalisk. Ekipa pracuje na okrągło, z przerwą na sen w pobliskiej leśniczówce.