Proceder zorganizowali b. mieszkańcy Opolszczyzny, którzy w latach 90. na stałe wyemigrowali do Szwecji, w werbunku pomagali im mieszkańcy województwa. Jak poinformowała prokuratura, wyszukiwali oni osoby bezrobotne, nie znające języków obcych, niezaradne życiowo. Już w Szwecji okazywały się uległe i łatwo było nimi sterować. Odbierano im dokumenty uniemożliwiając powrót do kraju. - Na miejscu okazywało się, że żadna praca na nich nie czeka. Byli za to zmuszani do popełniania kradzieży, a jeśli się na to nie zgadzali, to do darmowej pracy na farmie na przedmieściach jednego ze szwedzkich miast - powiedział zastępca prokuratora okręgowego w Opolu Paweł Nowosielski. Dodał, że z domów jednorodzinnych Polacy wynosili głównie sprzęt elektroniczny, odzież i żywność. - Ci, którzy dokonywali kradzieży, nie dostawali za to żadnej zapłaty. Co najwyżej dawano im alkohol albo papierosy. O wyżywienie musieli się troszczyć sami. Najczęściej po prostu je kradli - powiedział Nowosielski. Skradzione rzeczy były przemycane do Polski. Część z nich stanowiła wynagrodzenie dla osób, które pomagały werbować potencjalnych pracowników. Jeśli któraś z osób nie zgadzała się na udział w przestępczym procederze, była wywożona na farmę na przedmieściach jednego ze szwedzkich miast. Tam zmuszano ją do ciężkiej, darmowej pracy; bito za próby ucieczki. Na trop procederu udało się wpaść dzięki pracy operacyjnej policjantów z opolskiego CBŚ. Do tej pory ustalono kilkunastu pokrzywdzonych. Zarzuty usłyszało dziewięć osób. Są to mieszkańcy woj. opolskiego pomagający w werbunku. Trzy z nich zostały aresztowane. Postawiono im zarzuty dotyczące handlu ludźmi, co jest zbrodnią i za co grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 15 lat. - Śledztwo mimo tego, że jest zaawansowane, w dalszym ciągu jest rozwojowe. Nad sprawą będzie teraz pracował polsko-szwedzki zespół prokuratorów. Jego zadaniem będzie ustalenie osób zamieszanych w ten proceder po stronie szwedzkiej - tłumaczył prokurator Nowosielski.