Wicedyrektor nyskiego ZOZ-u Marek Szymkowicz tłumaczy, że tego wymagały procedury. Placówka ma bowiem podpisaną umowę na świadczenie usług w tym zakresie z opolskim Centrum Ratownictwa Medycznego. Lekarz potwierdza, że to nie pierwsza taka sytuacja. Mówi, że pacjenci jeżdżą również w drugim kierunku: z kliniki do nyskiego szpitala. Zamawia się wtedy karetkę prywatną z Opola. Wicedyrektor ZOZ-u dodaje, że nie wierzy w realizację pomysłów wprowadzenia obowiązku dyżurowania karetek pod każdym szpitalem w Polsce. Jak argumentuje, sama gotowość ekip i sprzętu kosztowałaby "grubo ponad miliard złotych". - Urzędnicy widzą problem i liczą na zmiany w prawie, ale to kwestia nowelizacji ustawy - twierdzi dyrektor biura wojewody opolskiego, Szymon Ogłaza. Tłumaczy, że wielokrotnie zgłaszano zagadnienie związane z karetkami. Zaznacza, że jest to szczególnie ważne w przypadku placówek gdzie pracuje niewiele lekarzy. Dyrektor biura wojewody opolskiego powiedział Radiu Opole, że w wyjątkowych wypadkach dyspozytor pogotowia nie wysyła karetki z Opola, lecz zezwala na przetransportowanie chorego karetką tzw. systemową czyli pogotowia ratunkowego. Jest to jednak działanie ryzykowne, bo nieprzewidziane przepisami.