Karetka nie dojechała do pacjenta, gdyż ze zgłoszenia wynikało, że "leży i wygląda jak nieżywy". Po godzinie powtórnie wezwano karetkę do tej samej osoby. Lekarz podjął reanimację, ale była ona nieskuteczna i stwierdził zgon. Do obu zgłoszeń jechała dyżurująca w tym dniu na oddziale ratunkowym nyskiego szpitala Krystyna Kmita-Żukrowska. Lekarka tłumaczyła, że po pierwszym wyjeździe karetki i przejechaniu przez nią kilku kilometrów lekarze otrzymali wiadomość o odwołaniu akcji, ponieważ "zgon jest ewidentny". Kolejne zgłoszenie dotyczyło już "zatrzymania krążenia". - Sprawa dopiero do nas wpłynęła, musimy ją najpierw rozpoznać - powiedziała Radiu Opole prokurator rejonowa w Nysie, Anna Kawecka. Dyrektor biura wojewody opolskiego Szymon Ogłaza oświadczył, że sprawa będzie wyjaśniana niezależnie od postępowania prokuratorskiego. Ogłaza podkreślił, że to właśnie Centrum Ratownictwa Medycznego wykonuje na Opolszczyźnie zadania związane z ratownictwem.