Kontrolowane były dokumenty DPS-u od lipca 2009 roku do lutego 2011. - Okazało się, że przekroczony został limit na nagrody i premie o ponad 44 tysiące złotych! - mówi starosta Józef Swaczyna. Pieniądze trafiły do dwóch osób - głównej księgowej i jednocześnie zastępcy dyrektora Beaty P. i dyrektora Stanisława M. Okazało się, że kierownictwo DPS-u uchwaliło wewnętrzny regulamin premiowania, według którego można było przyznać do 40 procent premii, a to jest niezgodne z wydanym wcześniej przeze mnie rozporządzeniem. Gdy dwa tygodnie temu przedstawiono mi protokół pokontrolny, zwróciłem się do tych osób o wyjaśnienia. Reakcją głównej księgowej było złożenie wypowiedzenia z pracy, które dyrektor DPS-u przyjął. Zarówno dyrektor jak i główna księgowa przekroczyli kwoty maksymalnych miesięcznych zarobków, które mogli otrzymać zgodnie z prawem. W przypadku Stanisława M. było to 7 tysięcy, Beata P. mogła zarobić o dwa tysiące mniej. Dyrektor DPS-u przez niecałe dwa lata otrzymał ponad 4 tysiące złotych za dużo. Beata P. - prawie 40 tysięcy! - Nakazałem im zwrot niesłusznie przyznanych nagród - informuje starosta. - Zaraz po otrzymaniu wyników kontroli dyrektor M. zwrócił "nadwyżkę". Pani P. jeszcze nie. Jeśli tego nie zrobi, spotkamy się w sądzie. W czwartek, 31 marca, rezygnację z pracy w DPS-ie złożył też dyrektor Stanisław M. Starosta ją przyjął. Czy o malwersacjach finansowych w DPS-ie poinformowano prokuraturę? - Nie zgłaszaliśmy tej sprawy, ponieważ obowiązuje nas procedura budżetowa. Stosowne zawiadomienie skierowaliśmy w miniony czwartek do rzecznika dyscypliny finansów publicznych, który podejmie ewentualną decyzję o poinformowaniu organów ścigania. - Niezależnie od powiadomienia rzecznika dyscypliny finansów, jeśli zdarzenia, do których doszło, noszą znamiona popełnienia przestępstwa, to powinno to być zgłoszone w prokuraturze - powiedział prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej Janusz Gałkiewicz. W ciągu niespełna dwóch tygodni w Domu Pomocy Społecznej z pracy odeszli dyrektor i główna księgowa. - Po rezygnacji głównej księgowej dyrektor powołał na to stanowisko inną osobę, która przejęła sprawy księgowo-finansowe - wyjaśnia starosta Swaczyna. - Obowiązki dyrektora placówki powierzyłem Jolancie Osuch, która do tej pory szefowała domem w Szymiszowie. Po świętach wielkanocnych ogłoszę konkurs na stanowisko dyrektora DPS-u. Do tego czasu placówka będzie normalnie funkcjonować. Jednocześnie pani Osuch ma nam przedstawić plan naprawczy, który jak najszybciej chcemy wdrożyć w życie. Na pewno Dom Pomocy Społecznej czekają poważne zmiany. Mieszkańcy DPS-u są całą sprawą zbulwersowani. - Tej pani księgowej nie znałam, ale dyrektor... Nigdy bym nie pomyślała, że może zrobić coś takiego - mówi pani Janina, jedna z mieszkanek strzeleckiego domu (imię na jej prośbę jest zmienione). - To dobry człowiek, po ludzku można było z nim porozmawiać, poradzić się. Ale skoro wziął pieniądze, które mu się nie należały, to musiał odejść. Jestem w szoku, że u nas zdarzyło się coś takiego. Również pracownicy nie kryją oburzenia. - Swoją kasę napchać to chętni, a nam premie przydzielić, to już nie za bardzo - mówiła, jedna z pracownic, zastrzegając, żeby nie podawać jej nazwiska. - Osobiście jest mi bardzo przykro, że doszło do takiej sytuacji. Ludzie, którzy powinni stać na straży finansów Domu, przekroczyli swoje uprawnienia i osiągnęli z tego znaczną korzyść majątkową. Brak etyki i moralności - ubolewa starosta. Nad strzeleckim Domem Pomocy Społecznej od dłuższego czasu "wiszą" czarne chmury - kilka lat temu jeden z mieszkańców zabił drugiego, uderzając go krzesłem w głowę. Później doszło do próby gwałtu na głuchoniemej pensjonariuszce. W minionym roku inny z mieszkańców popełnił samobójstwo - był w depresji po umieszczeniu w DPS-ie. Czy zła passa się wreszcie skończy? POS