O kandydacie PiS na posła zrobiło się głośno po tym, jak pojawił się na spotkaniu z Beatą Szydło i odgrywał rolę "zatroskanego" obywatela. Do incydentu doszło w niedzielę po południu na IV Kiermaszu Jesiennych Smaków Domowych zorganizowanym przez Związek Śląskich Kobiet Wiejskich, który odbył się w Hali Sportowej Zespołu Szkół Zawodowych im. Piastów Śląskich w Krapkowicach. Kiermasz współorganizowało starostwo w Krapkowicach. W przesłanym mediom w poniedziałek stanowisku zarząd TSKN relacjonował, że w trakcie występu duetu nastolatków odbywającego się w języku niemieckim do młodych artystów ze środowiska mniejszości niemieckiej "bezceremonialnie" podszedł kandydat PiS do Sejmu Bartłomiej Morawski i "zakazał im dalszego śpiewania po niemiecku argumentując to faktem, iż '..tu jest Polska' i on sobie tego nie życzy". Zarząd TSKN wyraził w stanowisku swoje oburzenie incydentem i uznał go za naganny. "Takie zachowania kandydata na Posła RP wobec 16-letnich dzieci budzi nasz zdecydowany sprzeciw" - czytamy w piśmie TSKN. "Incydent ten pokazał w sposób jednoznaczny, że prawa kulturowe i językowe mniejszości, które są chronione w Polsce nie tylko Konstytucją czy Ustawą o mniejszościach, ale również ratyfikowanymi przez Polskę Europejską Konwencją o ochronie praw mniejszości i Europejską Kartą języków mniejszościowych i regionalnych, nie chronią nas przed niebezpieczeństwami populistycznej polityki" - podkreślono. TSKN, jak czytamy, "ostrzega przed głosowaniem na tego kandydata i jego partię", bo - jak uznano - "incydent ten w okresie przedwyborczym jest ostrzeżeniem przed groźbą utraty tak długo zdobywanego poziomu tolerancji w Polsce". TSKN poinformował też, że o niedzielnym incydencie zawiadomione zostaną "odpowiednie organy ścigania". Szef Towarzystwa Rafał Bartek powiedział PAP, że zawiadomienie w tej sprawie najprawdopodobniej trafi do Prokuratury Okręgowej w Opolu. Mniejszość zapowiedziała też konferencję prasową z udziałem duetu nastolatków na poniedziałek po południu. Przewodnicząca Związku i przedstawicielka mniejszości Maria Żmija-Glombik (kandydująca do parlamentu z listy PO) mówiła PAP w niedzielę, że po incydencie podeszła do Morawskiego i zwróciła uwagę na jego zachowanie. "Wtedy on zaczął się na mnie wydzierać, że nie życzy sobie śpiewania po niemiecku. Powiedziałam, że to otwarta impreza i każdy może na nią przyjść, zaśpiewać i posłuchać, a jeśli jemu coś się nie podoba, to może wyjść" - relacjonowała PAP. Morawski przyznał w rozmowie z PAP, że interweniował w trakcie występu młodzieży, bo w jego przekonaniu Kiermasz był "imprezą wszystkich, a nie tylko mniejszości niemieckiej". Relacjonował, że po kilku piosenkach podszedł do osoby, która je wykonywała i zapytał "czy nie mają jakichś utworów po polsku". "Na co ta pani powiedziała, że nie, bo to jest zespół mniejszości niemieckiej" - zaznaczył PAP. Zapewnił jednocześnie, że nie widziałby problemu, gdyby na kiermaszu były też śpiewane utwory np. po angielsku i polsku. Pytany przez PAP w poniedziałek, czy użył sformułowania "tu jest Polska" powiedział, że "nie pamięta, aczkolwiek jest tutaj Polska i mógłby go użyć". Morawski dodał, że to szefowa Związku Śląskich Kobiet Wiejskich "zaczęła go atakować" i pytać "czy coś ma przeciw piosenkom niemieckim". Zapewnił, że nie bo "ma połowę rodziny i wielu przyjaciół w Niemczech" i nie miał nic przeciwko niemieckim piosenkom podczas odbywającego się w weekend w Krapkowicach Oktoberfestu. Jak dodał, przeprosił Żmiję-Glombik na wypadek "jeśli w ferworze emocji mówił nieco za głośno" i tym uraził organizatorkę. Według Morawskiego niedzielny Kiermasz był imprezą organizowaną przez powiat, a nie przez mniejszość niemiecką. "Nie jestem przeciwnikiem mniejszości niemieckiej, aczkolwiek patrząc na to, co oni robią na Opolszczyźnie, to zachowują się dosyć buńczucznie i niegospodarnie" - podkreślił. "Jestem Polakiem i po to mój pradziadek walczył w Powstaniach Śląskich, żebyśmy na polskich imprezach nie musieli słuchać tylko i wyłącznie niemieckiej muzyki" - dodał Morawski. "Chodzi o to, żeby polska impreza była albo po polsku albo w różnych językach" - dodał. Starosta Krapkowicki Maciej Sonik powiedział PAP, że bezpośrednim świadkiem niedzielnego zdarzenia nie był, ale w Kiermaszu uczestniczył. Rozmawiał chwilę po tym zdarzeniu z rodzicami dziewczyny występującej na scenie, której Morawski zwrócił uwagę. Sonik przyznał, że dziewczyna była bardzo roztrzęsiona. Jego zdaniem, "nawet w czasie kampanii wyborczej, nawet jak ktoś jest z PiS i szczególnie w miejscu takim jak Krapkowice - wielokulturowym i różnorodnym narodowościowo - tak zachowywać się nie powinno". "A w ogóle nie znajduję uzasadnienia, że w takiej sprawie i w taki sposób dorosły zwraca się do dziecka" - podkreślił Sonik.