W Głuchołazach nie pomogło zachęcanie i przekonywanie do głosowania przez polityków. Tylko nieliczni po takich apelach zdecydowali się wyjść z domów. Poseł Michał Kamiński uważa, że nie należy zbytnio się przejmować taką frekwencją i zainteresowaniem sprawami unijnymi: "To była zabawa. Ludzie w Polsce w zabawach niechętnie biorą udział, szczególnie politycznych. To jest dobra frekwencja, tym bardziej, że jak pamiętam w prawyborach prezydenckich w Nysie frekwencja wynosiła niecałe 20 procent". Nowością w Głuchołazach było elektroniczne głosowanie, które odbywało się w Polsce po raz pierwszy. Z tej możliwości skorzystało 377 osób. Natomiast zdaniem organizatora prareferendum i szefa ośrodka badań wyborczych Marcina Palade dzisiejszy wynik z Głuchołaz źle wróży przed referendum europejskim. Według niego szanse na uzyskanie 50-procentowej frekwencji 7 i 8 czerwca są nikłe. To już nie pierwsze takie ostrzeżenie przed czerwcowym referendum. Miesiąc temu w prareferendum w Prudniku zagłosowało 27 procent uprawnionych.