Według relacji naczelnika Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN we Wrocławiu, a zarazem pełnomocnika prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego dr hab. Krzysztofa Szwagrzyka po dwóch dniach poszukiwań, prowadzonych od wtorku na tzw. polanie śmierci w Barucie, archeolodzy znaleźli, oprócz kilku fragmentów połamanych ludzkich kości, dwie łuski nabojów do pistoletów produkcji rosyjskiej oraz fragmenty skórzanych butów typu wojskowego. - Fragmenty kości są zniszczone w taki sposób, który pasowałby do teorii wybuchu, czyli okoliczności, w jakich Urząd Bezpieczeństwa zamordował koło Barutu około 60 osób - powiedział Szwagrzyk, który kieruje badaniami w okolicach Barutu. Uroczysko Hubertus, zwane też polaną śmierci, jest symbolem mordów, których UB dokonało jesienią 1946 r. na ok. 200 żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych z oddziału Henryka Flamego ps. Bartek. Zdaniem Szwagrzyka ok. 60 z nich zostało zamordowanych właśnie koło Barutu, a pozostali w nieodnalezionym ciągle miejscu na terenie Opolszczyzny. Z mordów tych ocalał jeden człowiek. Do relacji ocalałego mężczyzny dotyczącej mordu w pewnej willi, gdzie żołnierze "Bartka" mieli być nakarmieni i upojeni alkoholem ze środkami nasennymi, a następnie pomordowani strzałem w tył głowy, pasuje kilka miejsc w opolskim. - Bierzemy pod uwagę m.in. Stary Grodków, Wierzbie, Łambinowice i Podlesie - wyliczał Szwagrzyk. Żołnierze "Bartka" zostali podstępem zwabieni przez Urząd Bezpieczeństwa na Opolszczyznę z Podbeskidzia, gdzie walczyli i skąd pochodzili. Operacja miała kryptonim "Lawina". Obiecano im przerzut na Zachód. Transport żołnierzy Henryka Flame zorganizowało jednak UB. Pod Barutem, na uroczysku Hubertus, żołnierzy stłoczono w stojącej tam stodole i wysadzono w powietrze. Prace archeologiczne, które mają pomóc w odnalezieniu szczątków pomordowanych, będą prowadzone przez miesiąc w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego IPN "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956". Od początku roku IPN prowadził badania georadarem, określając miejsca, w których struktura ziemi była naruszana i w których istnieje prawdopodobieństwo pochówku ofiar mordu. Szczątki ludzkie, które odnajdą archeolodzy, mają być poddane badaniom DNA. - Oczywiście musimy też znaleźć żyjących krewnych ofiar - powiedział Szwagrzyk. IPN prowadzi badania również na warszawskich Powązkach, a zakończył już prace ekshumacyjne na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.