Choć, jak ustaliła opolska prokuratura rejonowa, Rafał S. z Opola wyłudził w sumie ok. 3 mln zł to sąd nakazał mu zwrot 1,9 mln zł; część spraw dotycząca wyłudzeń została już rozstrzygnięta w wytoczonych wcześniej przez poszkodowanych procesach cywilnych, gdzie zapadły wyroki uwzględniające nakazy zwrotu pieniędzy. Poniedziałkowy wyrok zapadł bez przeprowadzania procesu. Mężczyzna przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze; 4 lata więzienia zostało zawieszone na 7 lat. Obiecał, że zwróci pieniądze poszkodowanym - w większości znajomym oraz bliższej i dalszej rodzinie - od których je wyłudził. Na zwrot pieniędzy ma 7 lat. Przyznał się do winy Sąd uznał, wydając wyrok w zawieszeniu, że na korzyść oskarżonego zadziałał fakt, iż przyznał się on do winy w całości i wyraził gotowość do naprawienia szkód. Sędzia Dariusz Kita, uzasadniając wyrok uznał, że zasadniczym celem w tej sprawie jest naprawienie strat wobec poszkodowanych, czyli zwrot pieniędzy. Uznał, że wydanie wyroku pozbawienia wolności "w zupełności" przekreśliłoby możliwość zwrotu pieniędzy. Jak ustaliła prokuratura, Rafał S. w latach 2007-2009, przedstawiając się jako makler, pożyczał - z obietnicą 10- lub 20-proc. zysku - pieniądze od kilkunastu osób. Obiecywał zyski od obrotów na giełdzie lub procent od pożyczki. Od pojedynczych poszkodowanych, co zostało zawarte w akcie oskarżenia, wyłudził w ten sposób od 25 tys. do 300 tys. zł. Miał opracowaną strategię Na początek - jak stwierdzili śledczy - aby uwiarygodnić się w oczach tych, których pieniądze miał inwestować lub pożyczać - brał mniejsze sumy i w terminie, z umówionym zyskiem, oddawał. By jeszcze bardziej uprawdopodobnić swoją wersję zdarzeń, z niektórymi osobami umawiał się w jednym z opolskich banków i tam prowadził rozmowy, przedstawiając się jako makler tego banku. Mecenas Piotr Klim, reprezentujący część poszkodowanych, tuż przed ogłoszeniem wyroku powiedział, iż jego zdaniem "nie ma realnej możliwości", by Rafał S. spłacił choć część swoich zobowiązań. Prawnik uznał, że do tej pory Rafał S. nie przejawił takiego zamiaru, nie ma z czego spłacić długów, a w Niemczech, gdzie miałby pracować, by odrobić pieniądze, również ma wierzycieli. - Zaproponowane przez oskarżonego zobowiązanie do naprawienia strat poszkodowanych zostało złożone tylko na potrzeby niniejszego postanowienia - skwitował. - By pokryć je w całości, musiałby co miesiąc płacić wierzycielom po ponad 22 tysiące złotych - dodał mecenas. Musi naprawić szkodę Sąd uznał jednak, że opinia prawnika i jednej z poszkodowanych, która również wyraziła na sali sądowej przekonanie, iż oskarżony nie spłaci długów, "nie może być przeszkodą do realizacji interesów pozostałych wielu pokrzywdzonych"; zgodnie stwierdzili oni, że celem postępowania powinno być naprawienie szkody przez Rafała S. - czyli odzyskanie pożyczonych przez nich pieniędzy, a nie ukaranie go pozbawieniem wolności. Wyrok jest nieprawomocny.