Mianowicie: niech się panowie Blatter i Platini każą wypchać i pomalować na zielono. Nie dopuszczą nas do najbliższych mistrzostw? Tym lepiej, raz przynajmniej nie skompromitujemy się pokazywaniem całemu światu potykających się o własne sznurowadła dziadów. I jeszcze zaoszczędzimy sporo pieniędzy. Prawda jest taka, że PZPN to nie tylko państwo w państwie, to także organizm beznadziejnie chory, gnijący i infekujący korupcją inne obszary życia publicznego. Mianowanie i obronienie kuratora nic tu nie może zmienić, bo kuratorowi wolno będzie tylko administrować związkiem do czasu wybrania nowego zarządu przez tych samych co poprzednio delegatów, według tej samej co poprzednio ordynacji. Nic to nie zmieni, liga nadal pozostanie bagnem, reprezentacja pośmiewiskiem, a piłkarze sprawdzać się będą w reklamie, zamiast w grze. Trzeba - łatwiej to zrobić teraz, skoro FIFA rzuciła już na stół najmocniejszą kartę - PZPN po prostu rozwiązać odpowiednią ustawą, i pozostawiając rozliczenie go syndykowi oraz prokuratorom, cały system zbudować od nowa. Oczywiście, będzie z tym trochę zamętu, trochę to potrwa, ale będzie nadzieja, że za jakiś czas, gdy FIFA pogodzi się z faktami (a pogodzi się - za dużo kaski w tym interesie) i znowu dopuści Polaków do rozgrywek, coś w tych rozgrywkach zaczniemy znaczyć. Jeśli natomiast rząd spęka, to owszem, wystąpimy i w tych, i w kolejnych mistrzostwach, tylko zawsze jak dotąd: mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor i do domu. Poza tym, jeśli okaże się, że do rzucenia tego rządu na kolana wystarcza jakiś tam Blatter czy Platini, to co mówić o Putinie czy Merkel? Rafał Ziemkiewicz Więcej na ten temat w INTERIA.TV