Mądrzy ludzie zwracają mu uwagę, że instalacja tego nie wytrzyma, że trzeba generalnego remontu - ale remont to przecież uciążliwości, trzeba by pruć odpicowaną fasadę, przyznać, że pod nią wszystkie jest stare i się sypie, a chodzi o to, żeby było przyjemnie, żeby wszyscy dobrze się bawili i lubili gospodarza. No, ale od przeciążenia instalacji mogą wywalić korki, to też byłaby nieznośna uciążliwość - patrz wyżej. To nic, facet już znalazł sposób! Beztrosko łata bezpieczniki grubym drutem, wiadomo, jak się korki zdrutuje, wytrzymają wszystko. Nazwiecie Państwo tego faceta idiotą? Niesłusznie, bo to nie jego chałupa. Jego tylko zatrudniono, by dopilnował, żeby było, póki co, fajnie, i żeby się ludziom, póki co, podobało. Do pewnego momentu. A że potem przeciążona instalacja zacznie się smażyć w ścianach i w najlepszym wypadku chałupa zostanie w ogóle bez prądu i będzie potrzebny remont poważniejszy i droższy, a w najgorszym może w ogóle pójdzie z dymem, to zasadniczo nie jego problem. To nasz problem, bo chałupa w tej przypowieści to oczywiście Polska, a facet, który łata korki drutem, to minister finansów Jacek Rostowski. Nie znamy pełnej skali uprawianej przez niego kreatywnej księgowości, ale co i raz to i owo się okazuje. Największą czarną dziurą dla budżetu jest ZUS - trzeba mu dorzucać do wypłat emerytur między 50 a 60 miliardów złotych (pi razy drzwi szósta część wszystkich wydatków). Ale jest taka opcja, żeby zamiast zwracać się o wsparcie do budżetu, ZUS pożyczał w bankach komercyjnych. Zasadniczo uważano to dotąd za opcję awaryjną - takie pożyczki zaciągano tylko na krótko, na możliwie najmniejsze sumy. Ale teraz będzie inaczej. ZUS będzie pożyczał miliardy, na długie terminy. Oczywiście, żeby mógł pożyczyć, dostanie rządowe gwarancje. Więc rząd - czytaj: podatnik - kiedyś i tak zapłaci, tylko więcej, bo z komercyjnym procentem. To zresztą nie jest największy problem. Największym problemem jest ściągnięcie z rynku kredytowego tych miliardów, które każdy bank oczywiście chętniej pożyczy na pewniaka ZUS-owi niż przedsiębiorcom. Wszyscy eksperci podkreślają, że trudności w dostępie do kredytu to jeden z głównych problemów polskiej przedsiębiorczości. No to przykręcimy kurek jeszcze mocniej. Rządowi kryptopropagandyści z wiadomych mediów wytłumaczą, że kochany nasz premier robi co może, tylko wredne banki nie dają kredytów, pewnie przez tego pisowskiego Skrzypka, który nie chce na każde żądanie premiera podnosić albo obniżać stóp procentowych. Kiedyś trzeba będzie zapłacić? Ale kiedyś to będzie kiedyś, a na razie można wykazać, że deficyt budżetowy nie przekracza konstytucyjnego progu ostrożnościowego. Gdyby przekraczał, wymagałoby to pod rygorem prawa operacji bardzo bolesnych, a przecież idą wybory, i te wybory nasz ukochany przywódca musi wygrać. Musi. ZUS to największa operacja kreatywnej księgowości, ale nie jedyna. Jak rząd już raz zaczął kantować, jak politycy wpadli w euforię, że tak łatwo się wyczarowuje budżetowe miliardy, to nie ma niczego, co by go mogło powstrzymać. Drogi? Na drogi też niech się zadłużają spółki budujące drogi. Niech wypuszczają obligacje, gwarantowane przez rząd. Samorządy? Samorządy też niech się zadłużają na własny koszt, pod rządowe gwarancje. Proszę bardzo, jak łatwo wypycha się długi ze statystyki! Szast-prast i po wszystkim, jak mawiał dziadek Poszepszyński. Mam tylko wrażenie, że ze ścian już da się wyczuć swąd smażonej gumy. Ale ludożera bawi się tak wspaniale, i taka jest zachwycona ciepłą wodą w kranach, że po prostu sobie nie życzy, by jej na to zwracać uwagę. Jeszcze gotowa opluć i naurągać, jak jej kto psuje dobry nastrój. Rafał A. Ziemkiewicz