Konkretnie, ta ekspiacja dotyczy rozmowy z redaktor Gozdyrą, która w "Polsacie" kazała mi odnieść się do wywiadu przewodniczącego ONR Przemysława Holochera dla "Frondy", zawierającego stwierdzenie, że jego organizacja jest dziś tak samo antysemicka, jak była przed wojną. Oczywiście, po wyjściu ze studia dowiedziałem się, że wspomniany wywiad niczego podobnego nie zawiera - każdy może sam sprawdzić. Dałem się babie wkręcić, stary baran, i użyć do uwiarygadniania propagandowego kłamstwa, a przecież powinienem nabrać ostrożności, gdy w tej samej rozmowie powołała się na zapowiedź szefa Młodzieży Wszechpolskiej, że narodowcy "obalą republikę". Ludzie w moim wieku pamiętają jeszcze tak zwane "taśmy radomskie". Kapuś SB wniósł wtedy ukryty w bucie magnetofon na posiedzenie Komisji Krajowej "Solidarności", a nagranie esbeccy fachowcy pocięli w taki sposób, aby wyszło, że Wałęsa i jego szajka knują krwawy zamach stanu. Gdy np. Wałęsa mówił: "nie zgadzam się z takimi, co mówią: pójdźmy na całość i wykończmy ich, mamy dość siły, żeby skończyć z tą władzą", redaktorzy z bezpieki zostawili tylko słowa po dwukropku. Tak zmontowane taśmy emitowano potem całymi dniami w radiu i telewizji, obudowując wyrazami oburzenia zatroskanych o ład publiczny autorytetów - stanowiło to jeden z ostatnich akordów propagandowych przygotowań do wyprowadzenia na polskie ulice czołgów. Wobec narodowców propaganda władzy stosuje dziś te same dokładnie metody. Robert Winnicki powiedział, że narodowcy chcą "położyć kres Republice Okrągłego Stołu". "Gazeta Wyborcza" zgrabnie obcięła dwa ostatnie słowa i puściła w świat histerycznego newsa, podchwyconego przez cała rządową propagandę, że oto faszystom spadła wreszcie maska: chcą obalić republikę! Mówią o tym otwarcie! Mamy ich, przyznali się! Pamiętam brzmiącą niemal identycznie wypowiedź Donalda Tuska. Było to dawno, bardzo dawno, kiedy jeszcze lider PO obiecywał nam walkę z Układem, rozgromienie WSI i budowę IV Rzeczpospolitej, ale moja starcza pamięć przechowuje ten obraz, jak późniejszy premier potrząsa piąstką i gromko obiecuje: "Skończymy z republiką kolesiów"! Równie dobrze można by i wtedy obciąć to ostatnie słowo i narobić histerii, że Tuskowi spadła maska, spod której wyjrzało oblicze małego Hitlerka, i się zdradził - chce w Polsce zniszczyć demokrację, mówi już o tym zupełnie otwarcie. Czegóż więcej trzeba, by społeczeństwo wreszcie zauważyło, że choć obłudnie zaprzecza, to czystej wody nazista? Obiecuje budowę autostrad - jak Hitler. Obiecuje boiska dla młodzieży, wychowanie przez sport - Hitler też zaczynał od kultu tężyzny fizycznej i umasawiania sportu. Chce dla propagandowego umocnienia swego reżimu zorganizować mistrzostwa piłkarskie - przecież zupełnie tak samo jak Hitler olimpiadę. No i jeszcze ten dziadek w Wehrmachcie, no, na litość boską, kto jeszcze może być ślepy?! Rozwałkowawszy szybko na wszystkie sposoby te oczywiste podobieństwa Tuska do Hitlera, do tego stopnia, że w dyskursie publicznym nie byłoby już ani jednego powodu tej oczywistości kwestionować, mogłyby media przystąpić do dalszej części gnojenia "faszysty", metodą wielokrotnie sprawdzoną. Polega ona na tym, że idzie się do rozmaitych autorytetów i zadaje im pytanie, na które odpowiedź jest już w kontekście wcześniejszych publikacji oczywista: czy faszystom wolno pozwalać na swobodne uczestnictwo w debacie publicznej, na legalną działalność? Marszałak Sejmu, Senatu, różne, z przeproszeniem, autorytety moralne, muszą na to odpowiedzieć jasno: ma pani rację, pani redaktor, Platforma Obywatelska powinna zostać zdelegalizowana. Nie wiem wprawdzie, czy to możliwe przy obowiązującym prawie, bo trudno jest udowodnić, że nawołuje ona do przemocy, no ale przecież charakter tego ruchu jest dla wszystkich oczywisty. Ludziom oglądającym telewizję wydaje się, że to oni trzymają w ręku pilota, którym władni są włączać lub wyłączać odbiornik. Zaręczam państwu, że jest odwrotnie. To ci z telewizji mają w ręku pilota, za pomocą którego wyłączają nasze mózgi albo przełączają w nich programy. Propagandowe rozwałkowywanie Wszechpolaków i ONR-owców dokonywane na naszych oczach służy modelowym przykładem, który każdy, komu jeszcze mózgu nie przełączyli, powinien na swój użytek zanalizować. Może w chwili próby zadziała to jak szczepionka. Oczywiście, przykład to niejedyny. Kiedy Monika Olejnik każe swym gościom ustosunkować się do strasznych słów Jarosława Kaczyńskiego, że jak dojdzie do władzy to zabroni robienia takich filmów, jak "Pokłosie" (Kaczyński niczego takiego nie powiedział - redaktor Gozdyra od kogoś się dziennikarstwa nauczyła), kiedy eksperci WSI-24 z przejętymi minami komentują słowa tegoż Kaczyńskiego o "prawdziwych Polakach", których również nigdy nie powiedział, mamy do czynienia z tą samą metodą. Tylko że PiS ma jednak pewne możliwości sprostowania, pewną instytucjonalną siłę. Organizatorów "Marszu Niepodległości" można natomiast gnoić całkowicie bezkarnie, ich głos nigdzie się nie przebije, a mało kto sięgnie do źródła, by sprawdzić, czy cytat wbity mu w głowę przez operatorów telewizyjnego megapilota w istocie przypominał to, co jest szeroko cytowane. "Wytęż wzrok" - zachęcam czytelnika, jak zachęcały kąciki rozrywek umysłowych w dawnych gazetach, i znajdź bodaj jeden konkret, który uzasadnia stawianie znaku równości pomiędzy MW i ONR a skinheadami, rasistowskimi grupami w rodzaju Blood & Honour czy hołubionym przez propagandę, bo idealnie spełniającym jej zapotrzebowanie na "brunatne zagrożenie", NOP-em. Wytęż wzrok, czytelniku, i znajdź jedno konkretne uzasadnienie dla histerycznej gadaniny o konieczności zdelegalizowania ruchu narodowego, zanim się jeszcze zdążył odrodzić. A potem, jeśli mogę prosić, zastanów się jeszcze przez moment nad faktem, że "sprzeczności z konstytucją" organizacji narodowych, nie uznających demokracji za wartość najwyższą, podnoszą prominenci akurat Platformy Obywatelskiej. Akurat tej partii, która zawarła brzemienny w konsekwencje polityczny sojusz z tzw. Ruchem Autonomii Śląska. Ów ruch w swym statucie ma doprowadzenie do federalizacji państwa polskiego. Jak najbardziej godzi to w Konstytucję, która kształt ustrojowy Polski jasno określa i nie dopuszcza nad nim dyskusji. Nad niekonstytucyjnością RAŚ-istów jednak pani Kopacz, pan Borusewicz i inni prominentni przedstawiciele partii, która spontanicznie sprzeciwiła się uczczeniu w przyszłym roku rocznicy Powstania Styczniowego, przechodzą z wdziękiem do porządku dziennego i wcale jej nie zauważają. Podobnie, jak nie zauważają jej media, jednocześnie tak angażujące się w obronę Konstytucji przed narodowo-radykalnymi. Czy nie dlatego - zapytam retorycznie - że antykonstytucyjność RAŚ wynika z jego chęci do osłabienia państwa polskiego i zaszkodzenia mu, a antykonstytucyjność narodowców z troski o to państwo i dążenia do umocnienia go? Rafał Ziemkiewicz