Szeroko rozumiany obóz pomagdalenkowy odlatuje zaś w tempie naprawdę ekspresowym. Tydzień w prasie otworzył wywiad z Mateuszem Kijowskim (opatrzony wziętym z pułkownika Northa tytułem "Pod ostrzałem"), w którym lider KOD skarży się, a wie o tym od swoich ludzi w służbach, iż jest stale inwigilowany. "Nie rozmawiamy teraz w cztery oczy, tylko co najmniej w sześć" - omal słyszę, jak charakterystycznie ścisza głos, informując o tym dziennikarkę. Chodzą za nim, zbierają haki, atakują, wyciągnęli mu te zaległe alimenty, posadę w PZU... Chciałby facet być politycznym liderem, obalić ustrój i rząd, ale tak, żeby mu nie szukali brudów w życiorysie - paradne, jak bokser, który pcha się na ring, ale żeby tylko go nie bić po twarzy, bo będzie płakał. Cóż, po ćwierćwieczu obracania się w różnych kręgach znam doskonale ten syndrom wirtualnego prześladowania: chodzą za nami, będą nas się starali złamać aresztami, prowokacjami, zewrzyjmy szeregi... Jeśli ktoś jest podatny na paranoję, a tacy ludzi lgną do polityki ponadprzeciętnie, szybko wytwarza się zamknięty układ, w którym jeden wariat nakręca drugiego. Dziś z kolei czytam w wywiadzie Hanny Gronkiewicz Waltz, było nie było wiceprzewodniczącej PO i - na nieszczęście warszawiaków - prezydent stolicy, że następnych wyborów już nie będzie, będą za to aresztowania i tragedie, i w ogóle "zrobią z nami to, co z Blidą" (to tytuł wywiadu). Bzdury o tym, co rzekomo "zrobili" z Blidą, są równie nieśmiertelne jak te o czterech tysiącach Żydów, co to niby nie przyszli feralnego dnia do WTC albo o maybachu Ojca Dyrektora. Nieważne, że są cztery wyroki sądowe potwierdzające i niezbite podstawy do wydania wniosku o aresztowanie, i prawidłowość samej akcji zatrzymania, że nawet z raportu Kalisza wynika, iż nieboszczka próbowała uniknąć aresztu przez samookaleczenie, tylko dokonała go w sposób cokolwiek nieprzemyślany - bajki o świętej Barbarze męczennicy od Ziobry i Kaczyńskiego wracają regularnie jak bumerang. Co prawda, pani Gronkiewicz Waltz snując opowieści o terrorze i aresztowaniach, jakie mają nastąpić zaraz po wyjeździe z Polski Papieża, zachowuje się bardziej racjonalnie niż Mateusz Kijowski. Już ona sama wie, ile ma za uszami i do jakiego stopnia nie jest w swojej partii wyjątkiem. Przecież skręcona "reprywatyzacja" działki przy Chmielnej 70, do której dogrzebali się miejscy aktywiści Jana Śpiewaka, to swoisty wierzchołek góry lodowej. CBA bada trzy inne, podobne sprawy, ale na "reprywatyzacjach" się nie kończy - ja osobiście nie mogę się doczekać zbadania okoliczności rozprawy pani prezydent z kupcami z KDT, którzy tak bardzo psuli interes zżytym z PO galeriom handlowym. Mówiąc nawiasem, po latach, przypomnę, w miejscu, które rzekomo było potrzebne już, zaraz, i pod tym właśnie pretekstem kupców zniszczono, wciąż nic się nie dzieje i wciąż nie ma nawet planów tak jakoby pilnej budowy muzeum czegośtam... Cóż, nie pamiętam w dziejach III RP aferzysty, który przyłapany na aferze nie krzyczałby, jak pani prezydent: "To są zarzuty polityczne! Chcą mnie zniszczyć wrogowie!". Ale jeśli nawet snuje ona paranoiczne opowieści o rewolucyjnym terrorze i o tym, że PiS nie dopuści do wyborów z pełnym peowskim cynizmem (dokładnie te same opowieści snuli wszak antypisowcy w latach 2005-2007, proszę sprawdzić w starych rocznikach "Wyborczej"), to ziarna paranoi padają na podatny grunt i wschodzą szybko. Nic nie integruje lepiej struktury tego rodzaju, co KOD, niż budowane przez liderów poczucie zagrożenia, obsesja prześladowań i wirtualne męczeństwo. Zaczyna się od dęcia propagandowych balonów, że straszny Kaczor ło Jezu ło Jezu jak was brzydko nazwał, powiedział ZOMO, wykształciuchy albo gorszy sort - ale samo czucie się "najgorszym sortem" nie wystarcza na długo - bodźce trzeba stale intensyfikować. Kijowski wie od ludzi ze służb, że jest na celowniku, Gronkiewicz Waltz zapowiada, że wyborów już nie będzie, prezes Rzepliński ze śmiertelną powagą opowiada publicznie, że wie, iż "są plany wyprowadzenia go w kajdankach", a cała propagandowa orkiestra nagłaśnia te rojenia z podobnym zapałem, z jakim kolportowała męczeńskie fantazje Wojewódzkiego, Demirskiego czy Rafalali o napaściach rosłych, przystojnych narodowców czy kiboli, wykrzykujących przy każdym kopniaku "niech żyje Polska!". I proszę zwrócić uwagę, nagłaśniają te, mówiąc Zajdlem, ciężkie urmany (czyli urojenia maniakalne) te same tefałeny, te same wyborcze i niusłyki, które latami szydziły z "sekty smoleńskiej" i zajadle tropiły spiskowe wątki na prawicowych forach internetowych. "Nie jestem histeryczką ani panikarą, ale wiem, że kolejnych wyborów za 3,5 roku nie będzie" - normalny człowiek czytając te słowa wzruszy ramionami, ale przecież nie dla takiego będzie gazeta - równie niezależna i pozapartyjna, jak HGW nie-histeryczna i nie-panikarska - dołączać do jutrzejszego wydania deklarację członkowską KOD (a może w promocji dla każdego, kto się zapisze, prenumeratę? Albo odwrotnie - członkostwo w KOD w promocji do każdej wykupionej prenumeraty, co?). Poza tym jest jeszcze Zachód. A ludzie na Zachodzie generalnie o Polsce wiedzą tyle, co my o Górnej Wolcie, patrzą na tytuły - kto tam alarmuje, że w Polsce krwawy reżim prześladuje, inwigiluje, aresztuje? Prezes Trybunału Konstytucyjnego, prezydent stolicy, były "legendarny przywódca", "twórca polskich reform"... Hm... Co prawda, powoli i tam dociera świadomość, że to wszystko zmyślenia agitpropu. Dotarła na przykład, jak wynika z bloga zasiedziałej w Brukseli Katarzyny Szymańskiej-Borginon, do eurokratów, których nieustające pielgrzymki Schetyny, Petru i Kijowskiego proszących o kolejne debaty, rezolucje i sankcje przeciwko Polsce zaczęły już wkurzać. W sumie zrozumiałe - przegrały pierdoły wybory, nie są w stanie nic zrozumieć ani zaradzić, to płaczą, żeby im Timmermans z Gujem Verhofstadtem odzyskali utracone stołki i obrywy. Na dodatek snując opowieści, jak ten - jak mu tam było - iracki mitoman, który kiedyś przekonał CIA i całą Amerykę, że w Iraku istnieje silna, gotowa do akcji opozycja (z nim na czele) i byle tylko puknąć Sadama, cały kraj powstanie i dokończy dzieła. PiS wygrał tylko przez przypadek, wszyscy są przeciwko nim, wyprowadzamy na demonstracjach regularnie po ćwierć miliona ludzi, dajcie tylko sygnał, a cała Polska na rękach zaniesie PO i PSL z powrotem do koryta. Nawet się udało na to Komisję Europejską i liderów europarlamentarnych frakcji nabrać, ale teraz mają na głowie większe problemy niż restytuowanie "demokracji" nad Wisłą. Skoro się już jednak zapędzono w kanał "totalnej opozycji", to pogłębianie paranoi staje się nie tylko odruchem, ale i polityczną koniecznością. Albo ona, albo rozczarowanie i irytacja, skrupiająca się na tych, którzy obiecywali ludowi kodowemu, że na wiosnę poprą ich miliony. Że to hodowla kolejnych Cybów? Tym bardziej niebezpieczna, że KOD roi się od byłych milicjantów, ubeków i zawodowych żołnierzy LWP, obeznanych z bronią i raczej wolnych od moralnych przesądów? Pewnie. Ale przecież ani ci, którzy szerzą paranoję, bo sami jej ulegli, ani tym bardziej ci, którzy robią to z cynicznego wyrachowania, nie będą się takimi skrupułami przejmować.