W ten sposób oczywiście chcę jeszcze wrócić do oburzenia, jakie spadło na Korwina za stwierdzenie, że za sprawą socjalnego ustawodawstwa Unii Europejskiej młodzi są dziś czarnuchami Europy. Jest to stwierdzenie jak najbardziej merytorycznie uzasadnione i całe halo powstałe wokół niego dowodzi, że Parlament Europejski jest ciałem mocno skretyniałym, w którym kompletnie nie ma znaczenia, co się mówi, i które do jakiejkolwiek, a i to czysto emocjonalnej reakcji można pobudzić tylko łamiąc językowe tabu. Korwin ma swoich zapalonych obrońców, którzy staną za nim murem w każdej sprawie i będą bronić do upadłego każdego palnięcia. A jeśli już okaże się ono zupełnie nie do obrony, to jakoś wmówią sobie samym i wielu innym, że ich idol wcale nie powiedział tego, co powiedział, że jego słowa zostały zmyślone względnie zmanipulowane przez lewackie media. Ja do tego grona nie należę: rękoczyny wobec Boniego w zemście za obelgę sprzed ponad dwudziestu lat, na przykład, uważam za głupią i brzydką szopkę, na dodatek tworzącą niebezpieczny precedens, bo, jak już pisałem, jeśli teraz każdy, kogo w swej długiej karierze sam Korwin nazwał publicznie idiotą, złodziejem etc., poczuje się w prawie dać mu w pysk (a właściwie do tego właśnie zachęcił), to lider KNP będzie naprawdę bardzo biedny. Inna sprawa, że odkąd w TVN-24 jako arbiter elegancji potępiający Korwina wystąpił Władysław "Plaskacz" Frasyniuk, którego fizyczna napaść na posła LPR była chyba jedynym jego zauważalnym wkładem w politykę III RP, to jakoś trudno mi dołączać do takiego chóru oburzonych. Brakowało jeszcze obok niego Dody. Byłaby jak najbardziej na miejscu, skoro nawet "pudelek" dołączył do ogólnonarodowego jojczenia, jak strasznie ten brzydki Korwin użyciem słowa "Murzyn" skompromitował nas przed Europą i światem. A tymczasem w tej akurat konkretnej sprawie Korwin ma rację i można za nieszczęsnym Lennonem zaśpiewać "think about it, do something about it". A w każdym razie zastanowić się nad sensem jego wypowiedzi, a nie jak głupek reagować wrzaskiem na obelżywe w angielszczyźnie słowo; nawiasem mówiąc, użyte w oczywisty sposób na zasadzie cytatu, bo przecież nie mówi Korwin, że on uważa Czarnych za podrzędny gatunek, ale cytuje to, jak myśleli o nich ci, którzy pozbawiali ich środków do życia. Fakty są oczywiste: w Unii Europejskiej bezrobocie wśród młodych jest średnio dwa razy większe, w krajach Południa, wepchniętych przez wspólną walutę w chroniczny kryzys gospodarczy, sięga ono nawet 50 procent. I to pomimo że kraje te są w większości pogrążone w kryzysie demograficznym i młode pokolenie jest w nich mniej liczne od pokoleń poprzednich. Przyczyną tego jest oczywiście ogólna ślamazarność europejskiej gospodarki, dławionej ogromnymi podatkami, kosztem utrzymania przerośniętej biurokracji i tracącej miliardy w efekcie skutecznego lobbingu, prowadzonego na poziomie instytucji unijnych przez międzynarodowe korporacje. W ich imieniu Unia wymusza na setkach milionów konsumentów wybory, jakich nigdy by nie dokonywali na wolnym rynku - pod pretekstem ekologii czy jakichś zupełnych bzdur w rodzaju "ratowania klimatu" zmusza ich, by kupowali droższe i gorsze zamiast lepszego i tańszego. To wszystko nie może nie mieć skutków. Gospodarka europejska po prostu grzęźnie, zwalnia i coraz bardziej zostaje w tyle za resztą świata. Jeśli wziąć ją jako całość, wydaje się "kanibalizowana", wyjadana od środka przez Niemcy - tak, jak w chorych gospodarczo krajach Trzeciego Świata i postkomunistycznych stolica wyjada prowincję - które bardzo sprytnie przekonały swego czasu wszystkich partnerów, że przemysł jest skończony, a waluta to rzecz względna, same chroniąc i wzmacniając swój potencjał przemysłowy oraz utrzymując bardzo ścisły nadzór nad bankowością, nawet po wprowadzeniu euro. Najgorszym jednak nieszczęściem dla młodego pokolenia Europejczyków jest to właśnie, co pokolenie starsze uznało za dowód wyższości Starego Kontynentu nad wszystkimi innymi - system "ochrony" pracownika. Tak bowiem na tym świecie jest, że chronić kogoś przed złym losem można tylko spychając ten zły los na innych. W wypadku Europy od lat chroni się pracownika, który już ma pracę, przed tym, którym mieć ją by dopiero chciał. Pewność zatrudnienia jednego oznacza brak zatrudnienia dla drugiego - stary może być spokojny, że młody, bardziej ambitny i energiczny mu nie zagrozi, a ten bardziej ambitny i energiczny nie ma ze swoją ambicja i energią co zrobić. A do tego doszło beztroskie zapożyczanie się pokolenia obecnych czterdziesto-pięćdziesięciolatków na koszt pokolenia następnego. My przejadliśmy, a wy będziecie spłacać, i co nam zrobicie? Te same mechanizmy wprowadziliśmy u nas, tylko że z Polski można uciec do krajów, w których jest lepiej (mało kto zauważa, że lecą one w tę samą przepaść tylko po prostu z dużo większej wysokości). A z Europy na ucieczkę do USA czy Azji liczyć mogą tylko ci najlepsi, najbardziej uzdolnieni i pracowici. Więcej: tutaj stale przybywają nowi imigranci, a ich frustracja miesza się z poczuciem etnicznej i religijnej odrębności, owocując furią wobec cywilizacji egoistycznych starców, którzy przeżarli zasoby następnych pokoleń, przebalowali życie i nic z siebie nikomu nie dali. Nie chciało im się nawet mieć i wychować dzieci. To będzie musiało wybuchnąć. Już się tli. Polityczna poprawność nie patrzy "o co rzecz chodzi", ale "kto mówi" - jak mówi Korwin, no to jest politycznie niepoprawne. Więc powiedzmy to samo słowami pieszczocha lewicy, salonów i kontrkultury. Młodzież jest Murzynem Europy. Pomyślmy o tym. Zróbmy z tym coś, póki czas. Rafał Ziemkiewicz