Akurat pod względem demokracji trzeciomajowa konstytucja stanowiła krok wstecz: zawężała, a nie poszerzała prawa polityczne. Pozbawiała ich, mianowicie, tak zwanych nieposesjonatów, czyli hołyszy, którzy poza odziedziczonym herbem niczego nie posiadali. I słusznie: owa szlachecka gołota (hołota, mówiąc z ruska), wieszająca się u pańskich klamek i ślepo oddająca swe głosy karmiącym ją magnatom, sprawiła, że demokracja stała się w Rzeczpospolitej fikcją. Podobnie myśleli twórcy pochodzącej z tych samych czasów konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, przyznając głos tylko tym obywatelom, którzy posiadali własny majątek i tym samym od nikogo nie zależeli materialnie. "Jeśli obdarujemy prawami politycznymi tych, którzy niczego innego nie posiadają, natychmiast odsprzedadzą oni swe głosy bogatszym" - argumentował jeden z ojców założycieli, Gouvernor Morris, choć zapewne nie widział on na własne oczy tych "panów braci" pojonych na sejmikach przez Radziwiłłów, Paców czy Sapiehów. Niestety, współczesna demokracja tę rozsądną przestrogę zagubiła i dziwuje się teraz, dlaczego wybory wygrywają populiści. Ale to nie jedyna nauka, wiążąca się z dniem 3 maja, i nie ta, która dziś się wydaje najbardziej aktualna. Czytelnicy prac nieodżałowanej pamięci Jerzego Łojka wiedzą, że jeszcze do ostatniej chwili istniała możliwość uratowania niezawisłości Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Z propozycją aliansu wystąpił sam premier Wielkiej Brytanii, zirytowanej rosyjską potęgą i nakładanymi przez nią cłami na potrzebne wyspom płody rolne - składając ją posłowi pełnomocnemu Rzeczpospolitej, Ogińskiemu. Niestety, Rzeczpospolita swym posłem uczyniła zdrajcę, który podczas pełnienia funkcji bardziej niż Polską zajęty był łaszeniem się do carycy, aby mu pozostawiła potężne dobra w zajętej przy pierwszym rozbiorze części kraju. Antyrosyjski sojusz rysował się w brytyjskich planach całkiem poważnie, bo gotowe były weń wejść Prusy, pod warunkiem ustąpienia im przez Polskę Torunia i przyległych ziem. Zapewne, był to warunek dla Polski trudny do przyjęcia: ale szło już o istnienie państwa, a Prusy swe ambicje, jak pokazała niedaleka przyszłość, miały zrealizować tak czy tak. Sprzedajny poseł jednak prędzej niż do Warszawy przekazał warunki proponowanego aliansu do Petersburga, a stamtąd uruchomili natomiast Rosjanie swą najużyteczniejszą w Polsce broń: wielkogębych patriotów, nieprzejednanych obrońców starodawnej polskiej wolności i wiary katolickiej. Ci zaś narobiwszy na Sejmie wielkiego patriotycznego rumoru, z wielce patriotycznych przyczyn zaraz poderwali wszystkich do patriotycznego uniesienia. W owym uniesieniu Sejm uchwalił surowy zakaz jakichkolwiek paktów, w których by frymarczono świętym i nienaruszalnym terytorium Rzeczpospolitej. Brytyjski alians rozpadł się, zanim stanął, zamiast niego zawarł Berlin przymierze z Petersburgiem, z wiadomym dla Polski skutkiem. Wielcy patrioci, którzy stali za tym arcypatriotycznym aktem, unieważniającym w praktyce i trzeci maj, i wszelkie inne próby ratowania Polski, w komplecie spotkali się potem w Targowicy, oddając w obce ręce nie tylko Toruń, ale i Warszawę z całą resztą kraju. Też skądinąd z przyczyn głęboko patriotycznych: kto czytał akta i manifesty targowickie wie, że nic bardziej patriotycznego i katolickiego nie napisano w Polsce aż do czasów "Naszego Dziennika". Jakoś to potem zginęło w polskiej pamięci. Podobnie jak zdrada Ogińskiego, któremu dla rehabilitacji starczyło napisać duszoszczypatielnego poloneza i kłamliwe pamiętniki, do dziś bezkrytycznie cytowane przez co bardziej leniwych historyków. Dziwna ta niepamięć, bo "patrioci" doby rozbiorów pozostawili po sobie liczne potomstwo. Nieprzejednane w swym patriotyzmie tak samo, jak antenaci z opozycyjnych ław Sejmu Wielkiego i Targowicy, czujnie nas strzegące przed płynącym z Zachodu jakobińskim zepsuciem i jednoznacznie odrzucające zgniłe, bo ograniczające naszą suwerenność alianse z Unią Europejską i NATO. I nawet znowu ma z tym coś wspólnego Toruń. W dniu 3 maja radzę szczerze sięgnięcie po Łojka i przemyślenie dziejów upadku Rzeczpospolitej. Szczególnie serdecznie radzę to Jarosławowi Kaczyńskiemu.