Jakoś tych ludzi rozumiem - sam w końcu u zarania czułem się zwolennikiem i wyborcą raczej partii "trzech tenorów" niż braci Kaczyńskich, i raczej z PO wiązałem nadzieje. Co prawda, Tusk mnie z tego wyleczył bardzo szybko, ale ja go z racji zawodowych musiałem obserwować znacznie uważniej niż przeciętny wyborca. Uważam, że ci, którzy przy PO zostali, tkwią w błędzie, że z dwojga złego lepiej mieć u władzy sektę niż mafię - ale mogę zrozumieć ich wiarę, że w PO jest trochę dobrego. Tyle, że to trochę nigdy w niej nie decydowało, i im dalej w las, tym mniej ma do powiedzenia. Trudno nie zauważyć, że PO u władzy się degeneruje. Objawem tego jest ogromna liczba interesownych, najdelikatniej mówiąc, cwaniaczków, którzy do niej przyszli z PiS, SLD i innych wyautowanych partii - nawet zresztą nie tyle sama ich liczba, co wysoka pozycja, jaką w niej zajmują. Ciekawe swoją drogą, jak ludzie, którzy chwycili się przed laty PO z nienawiści do PiS, racjonalizują dziś sobie fakt, że popierają partię Sikorskiego, Pitery, Kluzik-Rostkowskiej, "Misia" Kamińskiego, a nawet niegdysiejszy arcyfaszysty Giertycha? (Tak, ja wiem, że etatowy gość Moniki Olejnik legitymacji PO w kieszeni nie nosi, ale przecież służy jej wierniej niż wielu z tych, co noszą). W parze ze ściąganiem zewsząd wszelkiego rodzaju miłośników koryta - trudno mówić tu o ściąganiu "fachowców", sztandarowymi przykładami tej fachowości służą wszak wspomniana już Kluzik czy Bartosz Arłukowicz z SLD - idzie totalny rozkład, bo Stalin wiedział co mówi, gdy twierdził, że "kadry decydują o wszystkim". Z kadrami złożonymi z kolesiów, lizusów, "psiapsiółek" i przydu... chciałem rzec, popleczników, czegokolwiek się PO tknie, wychodzą jej Koleje Śląskie i gazoport. A jakby mało było nieudolności, z każdym rokiem rządząca mafia coraz bardziej się umafijnia, zwłaszcza od dołu, w gminach i województwach. To nic nowego - władza deprawuje, władza absolutna deprawuje w sposób absolutny. "To my, stary, możemy teraz wszystko! Taaaakie numery!" - jak powiada niejaki Bolo Łącznik w "Piłkarskim Pokerze". Jak bardzo butnie czuje się obecna ekipa, widać między innymi po kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego. Żeby odwalić takiego "Misia", jak konferencja z zainscenizowanej budowy pod Inowrocławiem, trzeba naprawdę niewiarygodnej pewności siebie. Ale rachuba jest prosta, pisałem o niej wielokrotnie: w Polsce gazety czyta milion, łącznie z plotkarskimi głupawkami jakieś półtora miliona ludzi, treści publicystyczne w internecie docierają niewiele szerzej, w dużej części do tej samej grupy. A wybory wygrywa się czterema, pięcioma milionami głosów - głosów ludzi, którzy tyle wiedzą, ile im w telewizji pokażą i wrzucą w ucho. A telewizje są trzymane przez Partię mocną ręką. I co, że ten milion będzie przecierał oczy, widząc w internecie cyrk od kulis, dwie koparki i dwie ciężarówki jeżdżące w kółko bez sensu po gołym polu, za plecami przemawiającego "na budowie obwodnicy" prezydenta, który pięć lat temu tę obietnicę obiecał i właśnie pokazuje, jak się ta obietnica "spełnia" (polecam "Wojnę Światów" Szulkina - prorok jakowysik, czy co?). Niech sobie gadają, co chcą - a dziesięć milionów zobaczy, że się pięknie nam Polska pod okiem włodarza buduje! I w każdej innej sprawie zobaczy tylko to, co my chcemy, żeby zobaczyli. Wybory prezydenckie zamierza PO wygrać w pierwszej turze nie poprzez przekonywanie wyborców, tylko przez zakulisową grę - "wygaszenie" Magdaleny Ogórek, bo sobie stratedzy wyliczyli, że wtedy jej elektorat przepłynie do Komorowskiego mocą łączącej SLD z PO nienawiści do PiS. Dzisiejsza czołówka "Wyborczej" to nie żadne dziennikarstwo, to najczystsza polityka, jednoznaczne wskazanie lewicy: macie wycofać kandydatkę, macie się ukorzyć przed PO - dzięki temu PO ocaleje i coś może za to dostaniecie. A jak nie ocaleje, to w kraju SIĘ ZACZNIE ZMIENIAĆ, a sami wiecie czym to grozi, także dla was. Mówiąc nawiasem, to ryzykowna gra - PO przyciśnięta marnością swego kandydata sięga po rozwiązanie rozpaczliwe, bo oznaczające skanibalizowanie przyszłej "przystawki". Jeśli SLD "wygasi" Ogórek, to może i ocali Komorowskiego przed II turą i zmasakrowaniem w debacie - ale prawie na pewno nie wejdzie wtedy lewica do Sejmu i PO zostanie bez koalicjanta, a PSL, jak wiadomo, pójdzie z każdym, kto da więcej. Stopnia buty rządzących (albo bardaku u nich panującego - zresztą jedno drugiego nie wyklucza) dowodzi to, że zdając sobie sprawy, iż lewicowy elektorat jest dla rozwoju wyborczej sytuacji kluczowy, i wiedząc, że oprócz emocji antypisowskich i antykatolickich, rządzi tym elektoratem także silna emocja antyamerykańska - jednocześnie rozgrywa władza, i to z zaangażowaniem samego Komorowskiego, operację wpełznięcia Amerykanom w "Patrioty". Trudno o bardziej demonstracyjne "murzyństwo" i "robienie laski", o których mówił otwarcie, nie wiedząc, że jest nagrywany, były minister spraw zagranicznych. Kupujemy za grube miliony mglistą obietnicę zmodernizowania starych gruchotów, mając na stole znacznie korzystniejsze oferty - ze względów czysto politycznych. I ogłaszamy to właśnie teraz, przed wyborami, choć nie wynika to z kalendarza przetargu, by Amerykanie przypadkiem nie pomyśleli, że PO będzie wobec nich mniej uległe niż PiS. (W końcu, diabli wiedzą, kto tak naprawdę w tym nowym, "amerykańskim" TVN będzie zawiadywał "wajchą"). Zważywszy, jak symbolicznie pokazała ostatnio Ameryka, gdzie ma nasze murzyńskie umizgi, opozycja mogłaby tym w oczach lewicowych wyborców zmiażdżyć Komorowskiego. Ale z oczywistych powodów temat PiSo-wi nie leży - może podejmie go Kukiz, bo działania pozostałych kandydatów na wynik zasadniczego wpływu już mieć, niestety, nie mogą. Wprawne oko - proszę wybaczyć chełpliwość, ale swoje po ćwierć wieku pisania o polityce za takie właśnie uważam - dostrzega wewnętrzny ferment w PO i oznaki zbliżającej się "odwilży"; piszę o tym więcej w następnym numerze "Do Rzeczy", zachęcam do przemyślenia. Rzecz w tym, że władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Jeśli PO zobaczy, że Smoleńskiem i antyklerykalizmem może obronić nawet takiego nielota jak Komorowski, to jej dalsze gnicie, jeszcze szybsze, jest pewne. A jeśli dostanie w tych wyborach kopa w tyłek, to będzie się musiała zacząć zmieniać. Nie będę udawać wielkiej wiary w zdolność powrotu tej partii do liberalnych korzeni, do uczciwości, i samooczyszczenia się z "korytowego" elementu - ale może ktoś wierzy. Ktoś taki powinien bardziej, niż najbardziej zagorzali pisowcy modlić się o przegraną Komorowskiego i zastąpienie go kimkolwiek innym, choćby pisowcem. Od utraty Belwederu układ się jeszcze nie zawali, bo jest tam niewiele władzy - ale jest duża możliwość blokowania co głupszych posunięć legislacji i egzekutywy. Nieplatformerski prezydent byłby tym samym, co szczupak wpuszczony do smrodliwiejącego stawu z tłustymi, nieruchawymi karpiami. Gryzłby te karpie w płetwy i zmuszałby je do ruchu, nie pozwalałby PO (bo niestety, w parlamentarnych nawet arytmetyczna wygrana PiS władzy jej nie odbierze) być dalej partią koryta, zajętą wyłącznie tuczeniem kolejnych Kluzic, Misiów i nadwornych mecenasów. Poważnie mówię: lemingu, ratuj swoją partię! Wyślij Bronka na emeryturę, bo inaczej jego gamoniowatość zainfekuje i skazi Platformę do reszty, i za dwa, trzy lata jej rządy skończą się naprawdę smutno, i dla niej, i dla całej Polski. Ratujcie Platformę! Rafał Ziemkiewicz