Dokonała tego aktu przywłaszczenia, z wyjątkowym tupetem, fatalnej pamięci następczyni profesora w resorcie zdrowia, była minister, a obecnie, z woli panującego, marszałek Ewa Kopacz. I to wielokrotnie - bo mam na myśli całe tournee, jakie odbyła po katastrofie w Szczekocinach po rozmaitych mediach, zachwalając nowy system ratownictwa medycznego. Karetki i helikoptery dotarły na miejsce szybko, sprawnie udzielono pomocy na miejscu, rozwieziono poszkodowanych do szpitali. Sukces! Sukces, z którego powinniśmy być dumni, i który niech nam przysłoni tę katastrofę oraz wszystkie poprzednie i, nie daj Boże, spodziewane. Pani marszałek nie wspomniała tylko, że jest to sukces poprzedniego rządu. To właśnie Religa był, jako minister, inicjatorem i promotorem ustawy o ratownictwie medycznym, to jego ekipa obmyśliła i zorganizowała cały system, nawet kupiła te helikoptery, którymi puszą się dziś platformersi, przypisując zasługi sobie. No, ale czym się mają puszyć? W dziedzinie służby zdrowia jedynym trwałym dorobkiem PO jest zapowiedziane jeszcze przez posłankę Sawicką obowiązkowe przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego. Raport NIK sprzed kilku miesięcy wykazał, że nie rozwiązało to żadnego problemu, tylko stworzyło nowe, a o tym, że "uspółkowione" szpitale znowu masowo wpadają w spiralę zadłużenia, pisała niedawno "Rzeczpospolita", przecież już na pewno nie "pisowska". Oczywiście, można pochwalić panią Kopacz, że nie zniszczyła dorobku poprzednika. Mogła przecież zrobić z ratownictwem medycznym to, co jeden z jej partyjno-rządowych kolegów zrobił z przygotowanym przez PiS budżetem zadaniowym. Albo to, co inny z nich - z ustawą o inspekcji geologicznej. No, ale ten szczęśliwy dla potrzebujących pilnej pomocy lekarskiej fakt tłumaczyłbym raczej faktem, że akurat nie znalazło się żadne wpływowe lobby, w finansowym interesie którego byłoby niedopuszczenie do powstania w Polsce systemu sprawnego ratownictwa medycznego. Kradzież reformy Relidze - tym lepiej rokująca, że skoro nie żyje, to się o autorstwo nie upomni - mieści się w ogólnym schemacie działalności tej ekipy. Jeśli czymkolwiek się ona może pochwalić, to z reguły odziedziczyła to po poprzednikach. "Orliki"? Był to pomysł innego nieżyjącego już polityka, fakt, że przez pewien czas z PO, za jej uczciwszych czasów, związanego - Macieja Płażyńskiego. Założenia programu "Boisko blisko" ogłaszał on już za rządów AWS, stosowna ustawa była przygotowana, Tuskowi wystarczyło ją tylko podpisać. Sukcesy minister Bieńkowskiej w absorbowaniu unijnych funduszy? Przez kilka lat resort jechał rozpędem po Grażynie Gęsickiej. Kiedy w fazę realizacji weszły procedury zaplanowane i wdrożone już przez PO, zaczęły się schody - 312 milionów zablokowanych przez Brukselę w programie "Innowacyjna gospodarka" to dopiero początek. Mówiąc nawiasem, solidne obietnice składane przez władzę, że to tylko jakieś drobne nieporozumienie i od 2 marca środki zostaną odblokowane, okazały się oczywiście kolejnym propagandowym kłamstwem, co udowodnił właśnie "Dziennik. Gazeta Prawna". W Brukseli nic nie słyszeli o tym, jakoby to obiecywali; przeciwnie, program jest nadal w Polsce zawieszony, dopóki ministerstwo nie przedstawi żądanego przez Unię audytu wykorzystania dotychczasowych dotacji, a ministerstwo nawet nie wie jeszcze, jak się do takiego audytu zabrać. Dlaczego przyłapanie rządu i "wiodących mediów" na kolejnym bezczelnym kłamstwie nikogo już nie dziwi? Czym tam się jeszcze chlubiła PO? Sprawnym przeprowadzeniem przetargów na budowę autostrad (bez paru kluczowych odcinków)? Tak, przetargi faktycznie poszły sprawnie - te, które były przygotowane jeszcze przez rząd PiS. Natomiast na pewno wkładem własnym ekipy, za obecność której w ministerstwie i w "gdace" odpowiada już wyłącznie Tusk, było przyspieszenie ich budowy poprzez narzucenie wykonawcom technologii, owszem, nowoczesnej, tylko że nie przeznaczonej dla krajów, w których zdarza się zima, a zimą mrozy. Oczywiście i w tej sprawie słyszeliśmy zaprzeczenia równie stanowcze, jak te o niewinności ministra Grasia, i oczywiście one też okazują się kłamstwami, bo "Gazeta Polska Codziennie" odnalazła i opublikowała pismo sprzed wielu miesięcy, w którym wykonawca ostrzegał "gdakę", że jeśli nie przestanie się upierać przy szybkiej technologii, to po jednej nocy mrozu poniżej - 20 stopni wszystkie spoiny popękają. Pismo to zostało oczywiście zignorowane, podobnie jak liczne przestrogi w sprawie bezpieczeństwa na kolei. Jasne, jak się czegoś nie ma - w tym wypadku sukcesów - to się kradnie cudze. A jak się kradnie, to trzeba to jakoś maskować. Pijarowcy Tuska w twórczy sposób wrócili do starego hasła "grubej kreski" (a może ktoś tam przeczytał Orwella?), wycinając gdzie się tylko da wzmianki o poprzednikach. Na stronach internetowych NCS nie ma wzmianki o Elżbiecie Jakubiak, ministrem zdrowia nie był nigdy Religa i tak dalej... Przed objęciem władzy przez PO były tylko "naciski" i "zagrożenia dla demokracji", których nie było, oraz, oczywiście, "duszna atmosfera". Potem przyszła Miłość i rozpoczęła się era Cudów w budowie, a w przyszłości... No właśnie. Przyszłość wydaje się dzisiaj - zwłaszcza jeśli kto opiera wiedzę o stanie Polski nie na TVN, tylko na faktach - bodaj czy nie jeszcze bardziej niecenzuralna od przeszłości. Lepiej tam nie zaglądać. Odkreśliwszy grubą kreską przeszłość, odkreślamy nią także i przyszłość. Skupmy się, za światłym wskazaniem panującego, na "tu i teraz". O, mamy stadion (którego, jak celnie zauważył pan prezydent, też mogło nie być), więc się nim cieszmy. Zanim i on się zawali. Byle do Euro. Rafał Ziemkiewicz