Wiadomość o tym, że polskie-niepolskie banki od początku roku wytransferowały z naszego kraju już kilkanaście miliardów złotych do zagranicznych central i nadal ewakuują z "zielonej wyspy sukcesu" gotówkę w coraz szybszym tempie? Albo może decyzja prokuratury, która heroicznie stwierdziła, że kancelaria premiera, MSZ oraz szefostwo BOR popełniło wszystkie możliwe błędy i zaniechania, doprowadzając do śmierci dwóch prezydentów Polski, w tym urzędującego, całego kierownictwa armii, szefów ważnych instytucji oraz kilkudziesięciu wybitnych obywateli - i umorzyła postępowanie ze względu na znikomą szkodliwość? Przy okazji szeroko zamykając oczy na fakt, że w składanych przed nią zeznaniach premier mówił pod przysięgą zupełnie co innego, niż wynika z dokumentów? Albo że z poręki Palikota służby specjalne nadzoruje w Sejmie RP facet z prokuratorskimi zarzutami, przyłapany na kłamstwach? No, to już zupełne zawracanie głowy, skoro rzecznikiem rządu uczynił premier, symbolicznie, faceta, który fałszował dokumenty finansowe i krzywoprzysięgał w śledztwie, co prawomocnie stwierdziwszy również prokuratura umorzyła? Albo zapowiedź rychłej ratyfikacji eurokonwencji zezwalającej na policyjną inwigilację rodzin i ich rozbijanie decyzją byle urzędniczyny? Trudno, postęp wymaga ofiar, takie są dialektyczne prawa historii. No, chyba tylko in vitro jest tematem porównywalnie ważnym... Może podejmę go następnym razem. Ale generalnie, nie ma się co dziwić, że od tygodni media żyją sensacjami, kto się opowiedział za Wojewódzkim, a kto przeciw niemu. Ważna sprawa. Tak ważna, że ja też się powinienem wypowiedzieć. Problem polega na tym, że ja tej sprawy ani w ząb nie rozumiem. Oczywiście, że tekst Kubusia i tego drugiego był głupi, chamski, obelżywy i nieśmieszny. Jak praktycznie każdy wygłaszany przez nich publicznie tekst. Rzekłbym nawet, że ten akurat był takim raczej wysilonym, bladym autoplagiatem. Ale to należy przecież do tzw. umowy społecznej. Kubuś po to w ogóle istnieje w tzw. przestrzeni publicznej, do tego służy, żeby obrażać i poniżać. Gdyby się nie był do tego nie najął, pozostałby niszowym dziennikarzyną jednym z wielu obsługujących podupadający światek muzyczny. Może ktoś nie pamięta, skąd się ta kariera wzięła? Przypomnę - był taki "talent show" "Idol", bodaj czy nie pierwszy w Polsce program tego rodzaju. Poetyka talent show na całym świecie polega na tym, że nie chodzi w nich o żadne talenty, ale o prostą, plebejską radość, jaką daje pospólstwu przyglądanie się różnego rodzaju wariatom i nieudacznikom oraz jak są oni gnojeni. Chodzi o to, żeby tysiące idiotów, nie potrafiących krytycznie spojrzeć w lustro, pchało się na castingi i do studia, by stanąć przed obliczem gwiazd programu i zostać publicznie ośmieszonym, poniżonym i wyszydzonym, w zamian zdobywając chwilę sławy. Kubuś doskonale zrozumiał, o co chodzi, wszedł w rolę "człowiek-bluzg", więc zarobił kasę i stał się celebrytą. Mógłby to robić prawie każdy inny, bo wielkiej inteligencji tu nie trzeba, tylko braku zahamowań - ale akurat on się załapał. Osobiście darzę tego typu rozrywkę telewizyjną pogardą. Ale żyjemy w chorym świecie, w którym masom się podoba obserwować różnych Kononowiczów poniżanych przez celebrytów, więc za to płacą. Cała dalsza działalność Kubusia szła w raz obranym kierunku, z poprawką, że w pewnym momencie uznał, że dobrze się sprzedać telewizji, ale dobrze też sprzedać się władzy, a najlepiej jedno i drugie naraz. Więc z czasem stał się kimś w rodzaju Urbana czasów nowych technologii, ze specjalizacją ubliżania opozycji, "starszym, gorzej wykształconym i z małych ośrodków", patriotom i innym wrogom establishmentu. Nachapał się na tym - Bóg z nim, komu zależy na kasie też się przecież może sprzedać. Są tacy ludzie, pokroju Kubusia właśnie, wspomnianego Urbana czy Palikota, którym nie przeszkadza, że zasługują na szacunek w stopniu mniejszym niż psia kupa na chodniku. A teraz nagle ktoś ma do gwiazdora pretensję, że pokazał twarz darzącego wszystkich pogardą buca? Przecież za to właśnie jest kochany. Fakt, wywiad, którego udzielił "Polityce" może przyprawić o pusty śmiech. Opowiadanie o swoich zarobkach i dwudziestoletnich laskach, uporczywe bluzganie na "smoleńskich Polaków" w kontekście Moniki Olejnik czy Magdaleny Środy... Jest pewien typ człowieka prymitywnego, który się był dorobił kasy i zaczyna mu z tego powodu odbijać. Kreowanie się na geniusza i mistrza świata osaczonego przez zawistników jest dla tego rodzaju ludzi równie charakterystyczne, jak dziób dla dziobaka - bez trudu można pokazać parę innych przykładów. Jeśli ktoś jest równie inteligentny, jak pozbawiony zahamowań, to może nawet na tym wygrać, bo być powszechnie nie lubianym to też pewien rodzaj celebryctwa, i też można z tego nieźle żyć. Być może przyszedł moment, kiedy pospólstwo niegdyś zachwycające się tym, jak Kubuś bluzga wsiórom marzącym o telewizyjnej popularności, znudziło się już i zapragnęło odwrócenia tej sytuacji? Kubuś się opatrzył i albo ma zejść, ciesząc się z tego, co zarobił, albo stanąć po drugiej stronie, przed jakimś kolejnym specjalistą od bluzgu, który skopie go przy ogólnej uciesze, obnażając całą śmieszność pięćdziesięcioletniego nastolatka, z gatunku tych, co jak Berlusconi sadzą sobie sztuczne włosy na łysinie i wszczepiają silikon we flaczejącą klatę. Zwracam uwagę - jeśli jest ktoś marzący o karierze podobnej do naszego bohatera, to niech chwyta moment. Show must go on. Ale co tu jest godnego uwagi, to ja naprawdę nie wiem. Rafał Ziemkiewicz