Poseł Karpiniuk porzuca komisję "naciskową" (wczoraj wieczorem powiedział, że jednak nie chce być w komisji "hazardowej" - przyp. red.), poseł Wassermann komisję "Olewnikową", posłanka Kempa też którąś, nie pamiętam którą. Fakt, że nie pamiętam którą, jest najlepszym dowodem, że czas już było opuścić serial, pardon, komisję, która się ludziom opatrzyła, i przejść do nowej. Samo zjawisko jest też dowodem, że partie nie uważają "śledzi" - jak zwykli sejmowe komisje śledcze nazywać dziennikarze - za cokolwiek więcej niż widowisko, okazję do pyskówek przy kamerach, do wymiany obelg i bon-motów. Gdyby miały one jakiekolwiek znaczenie merytoryczne, takie przerzucanie ludzi z komisji do komisji trzeba by uznać za absurd; jakże, tam praca rozgrzebana, zastępca przesuniętego będzie się teraz musiał wgryzać w materiały od zera, to odbije się i na jakości, i tempie prac, i na ostatecznym raporcie. Ale chodzi tylko o spektakl. Żadnego sensu merytorycznego komisja nie ma i mieć nie może. Sejmowa większość ma większość także w komisji, w związku z czym przegłosuje, co chce, opozycji pozostawiając miejsce w loży szyderców. Być może nikt by nam tym spektaklem głowy nie zawracał i instytucja sejmowej komisji śledczej uświerkłaby cicho zaraz po tym, jak za czasów sejmowej większości SLD-PSL takowa komisja bezstronnie i rzetelnie zbadała stan wojenny, by orzec, że Jaruzelski i Kiszczak byli wielkimi patriotami, a ich "nieznani sprawcy" jeszcze większymi. Ale zdarzył się niepowtarzalny wypadek z aferą Rywina. Przypadek ten był możliwy, bo rządząca SLD się rozpadała wskutek walki "dużego pałacu" z "małym pałacem", bo wskutek tego przewodniczący Nałęcz urwał się z partyjnej smyczy, bo przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Waniek urwała się także wchodząc w dil z politycznymi przeciwnikami, co odblokowało na aferalną tematykę media, bo najwierniejszy dotąd medialny sojusznik komuny, Michnik, logiką afery ustawiony został nagle po stronie przeciwnej, no i wreszcie, bo Andrzej nie wyszedł, gdy był o to proszony i nie zerwał quorum, a SLD się przy głosowaniu "zakuglowało". Był to splot przypadków, który raczej się już nie powtórzy. Z aferą hazardową PO zrobi w komisji, co będzie chciała - zresztą proponowany przez nią przewodniczący już z góry orzekł, że "CBA podłożyło bombę" pod premiera i zapowiedział, zgodnie z wytycznymi pijaru PO, że nie dopuści do konfrontacji swojego szefa z Kamińskim, bo "to są zawodnicy różnej wagi". Ta część Polaków, która podnieca się wojną PO z PiS, znajdzie coś dla siebie i pewnie będzie zachwycona. Ale jeśli ktoś myślał, że komisja wyjaśni cokolwiek, na przykład, kto ostrzegł Sobiesiaka i Koska o śledztwie CBA, niech lepiej o tym zapomni. Będzie jak w towarzyszącej mojej młodości piosence punkowego zespołu TZN Xenna: "pier... politycy, pier... gadanina, pier... teatr, bardzo kiepscy gracze"... Rafał A. Ziemkiewicz